baner
 
 
 
 
baner
 
2011-02-20
 

Alex Luger: Pociąg do przygody

Pierwsza część wywiadu, jakiego Alex Luger, członek adidas Climbing Team, udzielił nam 18 lutego podczas targów Kielce Sport - Zima.

 

Wolfgang Güllich powiedział kiedyś, że wspinanie jest wehikułem, dzięki któremu możesz odkrywać nowe miejsca, poznawać nowych ludzi. I tak jest teraz w twoim przypadku – przyjechałeś tutaj dzięki temu, że jesteś wspinaczem… Jakie jest twoje podejście do podróży i jak podoba ci się wypad do Polski?

Dla mnie wspinanie jest w pewnym sensie filozofią. Mam w sobie mnóstwo energii, aby odkrywać nowe miejsca. Nie planowałem podróży do Polski, ale kiedy mnie zaproszono, powiedziałem: „Czemu nie, nigdy tam nie byłem, chcę spotkać tych ludzi, może dowiedzieć się czegoś o tutejszej kulturze i odwiedzić targi outdoorowe”. Dla mnie wspinanie jest „pociągiem”, którym podróżuję, ono daje mi siłę i motywację – aby przemierzać długie doliny, czasem być skrajnie zmęczonym lub trząść się z zimna, odkrywać nowe miejsca i doświadczać nowych rzeczy.

 

Ciągle jesteś najlepiej znany z powtórzenia drogi Prinzip Hoffnung autorstwa Beata Kammerlandera. Możesz powiedzieć coś więcej o tej wspinaczce i jej charakterze?

Prinzip biegnie 25-metrową rysą, którą pokonuje się na własnej asekuracji. Wspinanie ma bardzo techniczny charakter, a w rysie można osadzić kilka małych, ale dobrych rocksów i malutkich kostek RP. Później szczelina się kończy i trzeba wykonać bardzo techniczny trawers po słabo urzeźbionej płycie, za pomocą którego osiągamy drugą rysę, gdzie znowu można osadzić punkty asekuracyjne. Ta wspinaczka jest zarówno wymagająca fizycznie, jak i psychicznie. Przed cruxem osadzasz dwie małe kostki RP i nie ma czasu na odpoczynek, ale trzeba napierać – stopnie są kiepskie, wspinasz się po małych odciągowych krawądkach. Decyzja, aby pokonać ten run-out jest naprawdę wymagająca psychicznie.

 

Odpadłeś w tym miejscu? Rozumiem, że podczas lotu robi się wahadło…

[śmiech] Tak, robisz wahadło… Podczas prób poleciałem dwa razy, ale nie byłem jeszcze wysoko nad ostatnim przelotem. Mimo to nie miałem pewności, że ostatnie punkty wytrzymają, bo ten rozmiar kostek RP jest atestowany na 2kN, czyli 200 kilogramów, a podczas takiego lotu obciążenie wynosi zwykle około 400 kg. W dodatku jakość skały jest daleka od ideału. Dla mnie przygotowywanie się do tego przejścia było swego rodzaju procesem mentalnym, podczas którego dojrzewałem do momentu, w którym będę w stanie to zrobić i kiedy nastąpiło ostateczne starcie byłem przekonany, że mnie na to stać.

 

Zrobiłeś to w stylu ground-up?

Tak, ale dotyczy to samego wspinania, bo w zjeździe rozpoznałem gdzie osadzić przeloty. Wydaje się, że kolejnym krokiem będzie zrobienie tej drogi w czystym stylu ground-up, bez rozpoznania asekuracji. Tyle, że takie przejście byłoby „cholernie przerażające” [śmiech] (tłumaczenie w wersji „soft”, oryginał: fucking scary :) - przyp. pd).

 

Co myślisz o wycenie? Beat zaproponował 8b/b+, ale podejrzewam, że – jak zwykle w przypadku tego typu technicznych, pionowych dróg – obiektywna wycena nie jest łatwa…

Tak, dodatkową trudność przy obiektywnej wycenie stanowi dla mnie fakt, że bardzo lubię ten rodzaj wspinania. Ponadto wiele zależy od warunków – gdy jest zbyt ciepło, naprawdę ciężko utrzymać odciągowe krawądki i ustać na iluzorycznych stopniach w kluczowym miejscu. Kiedy prowadziłem tę drogę, było -4oC i wtedy stałem na stopniach całkiem dobrze, lepiej zacierały się też palce na chwytach. Warunki zmieniają w tym przypadku bardzo dużo. Zatem wycena czystych trudności skalnych w skali francuskiej to 8b, dla mnie może ciut mniej... Tyle, że robienie takiej drogi w stylu tradycyjnym wiele zmienia: osadzasz przeloty podczas wspinania, na co zużywasz wiele siły, a w dodatku przeloty często siadają tam, gdzie są lepsze chwyty…

 

Wspinaczka ta była też wyceniona w skali E. Masz jakiekolwiek doświadczanie w tej skali. Wspinałeś się w brytyjskich Gritach?

Nie, nigdy tam nie byłem, ale jestem ciekaw doświadczeń z tą skalą i drogami w niej wycenionymi. Robiłem wiele hajboli autorstwa Thomasa Steinbruggera, które również – mimo że leżą w środkowej Europie – są wycenione przez niego w skali E. Dla mnie wycena E drogi Prinzip Hoffnung nie jest tak istotna, nie mam pojęcia czy jest to E10, czy E9. Jest to droga tradowa, trzeba na niej osadzać asekurację i po prostu jeden uzna ją za gorszą, a drugi – za lepszą…

 

W naszej szerokości geograficznej mamy o tej porze zimową aurę, ale część wspinaczy już tęskni z skałkami i nawet przy minusowych temperaturach próbuje wspinać się klasycznie. Wspomniałeś, że w takich warunkach pokonałeś Prinzip. Masz może jakieś specjalne tricki, które pomagają przy wspinaniu w niskich temperaturach?

Tak, najpierw rozgrzewam się, robiąc przebieżki i inne ćwiczenia pobudzające krążenie. Nie mam wtedy nałożonych rękawiczek, bo jeśli tak zrobię, to później, kiedy je zdejmę przed właściwym wspinaniem, ręce błyskawicznie mi kostnieją. Następnie przyzwyczajam palce do zimnej skały, wspinam się kilka metrów i schodzę lub trawersuję. Kiedy poczuję już lekkie zbudowanie, jestem zwykle gotów do wspinania.


Alex Luger podczas targów w Kielcach (fot. Piotr Drożdż)

Wspominałeś o bulderingu spod znaku „highball”. Wiem, że mieszkając w Innsbrucku wspinasz się sporo w Zillertalu. Nie kusiło cię przejście niesamowitego kantu na największym głazie w Sundergrund?

Mówisz o tym hajbolu, który zrobił Much Mayr?
 

Tak, dokładnie.

[śmiech] To ogromny bulder. Kiedy tam byłem, ten kant był przykryty śniegiem, więc powspinałem się na klasykach, których tam nie brakuje. Ale na pewno wrócę do tego rejonu i wtedy niechybnie rzucę okiem na tę linię. [śmiech]

 

Wędkowe przymiarki do kantu największego głazu w Sundergrund (fot. Piotr Drożdż)
 

Koniec części 1. CDN.
 

Rozmawiał: Piotr Drożdż

KOMENTARZE
Nick *:
 k
Twoja opinia *:
 
Dodaj komentarz
 
 
 
Copyright 2004 - 2024 Goryonline.com