baner
 
 
 
 
baner
 
2001-01-11
 

Elizabeth Hawley

Amerykańska dziennikarka, mieszkająca i pracująca w Katmandu, jest dobrze znana wszystkim, którzy mieli coś wspólnego z wyprawami himalajskimi.


Elizabeth Hawley - himalajska wyrocznia

Elizabeth Hawley, amerykańska dziennikarka, mieszkająca i pracująca w Katmandu, jest dobrze znana wszystkim, którzy mieli coś wspólnego z wyprawami himalajskimi. Przybyła do stolicy Nepalu w 1960 roku, w czasie podróży dookoła świata. Studiowała historię i była nawet jakiś czas asystentką na wydziale historii Uniwersytetu w Michigan. Potem była dziennikarką zajmującą się badaniami i reportażami w czasopiśmie w Nowym Yorku. Po trzech latach podróży zatrzymała się w Katmandu... i została tutaj i mieszka od czterdziestu lat w tym samym mieszkaniu.

Pracowała najpierw dla Time`a, Life`a i Reutersa. Ta ostatnia agencja otrzymywała od niej szczegółowe raporty o wyprawach himalajskich. Z czasem zaczęła systematycznie opracowywać wywiady ze wszystkimi wyprawami działającymi na terenie Nepalu. Później, po otwarciu się na świat Tybetu, gromadzi również informacje o wyprawach tam działających. Jest niezmiernie dokładna w swojej pracy i zadaje kierownikom wypraw i ich uczestnikom tak liczne i szczegółowe pytania, że niektórzy z nich uważają 78-letnią Miss Hawley za osobę wścibską i męczącą.

To prawda - nic przed nią się nie ukryje. Twierdzi, że niektórzy himalaiści, nawet ci najsławniejsi, czasami są z lekka mitomanami. Prawda wychodzi czasem po paru latach. Najczęściej jest wynikiem dziennikarskiej dociekliwości i żyłki "detektywistycznej" Miss Hawley. Powiedziała mi, że była szczęśliwa, gdy po roku mogła potwierdzić prawdziwość sprawozdania Jerzego Kukuczki, któremu zarzucano, że nie dotarł do jednego z wierzchołków Korony Himalajów. Stało się to za sprawą maskotki - biedronki, którą Kukuczka pozostawił na szczycie, a którą dwaj nowi zdobywcy szczytu oddali Miss Hawley.

Wybitną specjalistką od spraw himalajskich została między innymi za sprawą Jimmy Robertsa, który załołożył agencję, "Mountain Travel" - pierwszą instytucję organizująca trekingi w Nepalu. Elizabeth Hawley nigdy sama nie chodziła po górach, a Roberts przekazał jej swą głęboką wiedzę o wspinaniu się i o himalaizmie. Miss Hawley nie ma uczuć w stosunku do uczestników wypraw, wiąże ją z nimi tylko dziennikarska ciekawość i rzetelność. Nawet liczne w tym środowisku wypadki nie wyprowadzają jej z równowagi. Twierdzi, że w tym fachu nie ma miejsca na uczucia, gdyż nie mogłaby być dobrą dziennikarką. Jako osoba, która nie chodzi w góry i jedynie jest komentatorką działań ludzi gór - nie unika analiz i komentarzy. Tak na przykład, uważała "kolekcjonowanie" wszystkich ośmiotysięczników za owoc "chorej idei" Messnera, choć jego samego uznaje za wyjątkową osobistość w himalaizmie porównywalną z Sir Edmundem Hillarym.

Obecnie nie widzi nic nagannego w organizowaniu wypraw komercyjnych. Uważa, że organizatorzy powinni bardziej rzetelnie dobierać uczestników tych wypraw, również wszelką konkurencję pomiędzy wyprawami (organizatorami) uważa za bezsensowną. Wynikiem takiej konkurencji była między innymi tragedia na Evereście w 1996 roku. Również jednakowo traktuje wyjścia na szczyty z tlenem i bez tlenu, a dystynkcję wyjścia bez tlenu uważa za coś całkiem niepraktycznego. Za najbardziej ważną uważa uczciwość każdego człowieka gór w opisywaniu swojego wejścia - lub też nie - na szczyt. Jak wspomniałem wcześniej - prawda i tak wcześniej czy później wyjdzie na jaw, choćby to miało trwać kilka lat. Z czasem Miss Hawley stała się autorytetem i pewnego rodzaju jednoosobowym "sądem honorowym".

Pełni również funkcję konsula honorowego Nowej Zelandii w Nepalu, ale właściwie nie ma czasu na nic innego jak swoją pracę. Jest korespondentką w dziedzinie górskiej: Reuters News Agency, American Alpine Journal, Himalayan Journal, Alp, Climber, Desnivel, Diw Alpin, Klettern, Vertical, Yama-kei. Nie posługuje się w swojej pracy komputerem, przede wszystkim nie ma adresu e-mail. I chwała Bogu! I tak ma wiele kłopotów z odpowiedziami na pytania z dziedziny himalaizmu. Powiedziała mi, że jedynie może odpowiedzieć krótko na konkretne pytanie.

Jeśli zauważycie jej jasnoniebieskiego volkswagena garbusa - prowadzonego przez jej osobistego szofera - przedzierającego się przez ciżbę wypełniającą ulice Katmandu, zapewne podąża na spotkanie z kolejną himalajską wyprawą. Wyjeżdżając z Katmandu spotkałem ją idącą na płytę lotniska - znowu wyprawa?

Wojciech Biedrzycki  

"GÓRY", nr (1) 80, styczeń 2001
 

(kg)

KOMENTARZE
Nick *:
 k
Twoja opinia *:
 
Dodaj komentarz
 
 
 
Copyright 2004 - 2024 Goryonline.com