baner
 
 
 
 
baner
 
2021-04-30
 

Górskie przewodniki

Wybrać przewodnik górski w sytuacji, gdy półki uginają się od barwnych nowości, które nie zawsze są równie atrakcyjne wewnątrz – oto wyzwanie! Z kolei wyruszyć w góry bez przewodnika, to jak zrezygnować z połowy przyjemności, jakie oferuje wycieczka. Warto bowiem wiedzieć, gdzie odbić nieco ze szlaku, by obejrzeć zarośniete ruiny cerkiewki, czy napić się chłodnej, czystej wody tryskającej wprost ze źródełka.

 Stanisław Staszic „O ziemiorództwie Karpatów i innych gór i równin Polski”

 

Przewodniki turystyczne towarzyszyły ludzkości od czasów starożytnych. W II wieku n.e Pauzaniasz sporządził „Periegesis tes Hellados”, dziesięciotomowy przewodnik pisany z myślą o podróżnych. Przez wieki pisano relacje z podróży, okraszając je rycinami, grafikami i ciekawostkami. Tyle, że nikt o zdrowych zmysłach nie zapędzał się w góry. Nie ma czemu się dziwić – dawniej na świecie czyhało tyle niebezpieczeństw, że nikomu nie przyszłoby do głowy, żeby szukać ich jeszcze więcej wśród przepaści i dzikich zwierząt.

 

Pierwszym górskim przewodnikiem w języku polskim był… nawet nie przewodnik. Książke tę napisał w latach 1805-1810 Stanisław Staszic z pozycji przyrodnika, a nosiła tytuł „O ziemiorództwie Karpatów i innych gór i równin Polski”.

 

W latach 20. XIX wieku ukazało się dzieło Karola Mattisa „Olbrzymie góry z widokami nayznakómitszemi, porządkiem po sobie idącemi, w Dwudziestu dwóch Rycinach wystawione, wraz z Mappą, ułożone przez Karóla Mattis w Szmidebergu a wyłożone na polski język przez Ur. J. Kołodziejowskiego” [1]. Dziś zapewne nie sprzedawałoby się, bo nikt nie pamiętałby tytułu. Z dzisiejszej perspektywy, skurczonej do Tatr, dziwi fakt, że to Karkonosze poszły na pierwszy ogień. Szybko jednak kolejni podróżnicy odkryli i ten zakątek Polski. Początkowo byli to, podobnie jak Staszic, przyrodnicy, naukowcy i filozofowie, ale epoka romantyzmu tchnęła w dusze młodych ludzi potrzebę eksploracji i odkrywania świata natury. Nie o poetów nam tu jednak chodzi (trudno bowiem tomiki poetyckie uznać za przewodniki), a o propagatorów turystycznej aktywności.

 

„Olbrzymie góry z widokami nayznakómitszemi... Druga, poprawna Edycya” – pozycja ta obfitowała w piękne ryciny 

 

W 1858 Maria Steczkowska (jedna z bohaterek nowej książki wydawnictwa Prószyński i S-ka, „Taterniczki”) za pomocą swojej relacji „Obrazki z podróży do Tatrów i Pienin” postanowiła zachęcić inne kobiety do zdobywania tatrzańskich szczytów. A, jak wiadomo, najlepiej zrobić to, chwaląc się swoimi przygodami. Oprócz wyczerpujących opisów miejscowości, ówcześni turyści i turystki mogli znaleźć garść przydatnych informacji.

 

Przeprawa przez ogromne zwaliska kamieni, zalegąjących dolinę, jest trudzącą. Z ostrożnością i zręcznością przestępować trzeba z kamienia na kamień, aby się nie pośliznąć i nie upaść niebezpiecznie. Po przebyciu dwóch takich przestrzeni, zawalonych gruzami, które wydają się jakby wyschłe łożyska jeziór, pozostawała jeszcze osławiona z niebezpieczeństw ścieżka nad przepaścią, na której bojaźliwszych przeprowadzają z zawiązanemi oczami. Pokazał nam ją zdaleka X i doprawdy nie mogłam sobie wyobrazić, jak ścieżka tak wygodna za tak niebezpieczną uchodzić może. Jest ona wyryta na wschodnim boku stromej góry, okrytej gęstą, twardą, a zatem ślizką trawą, tak szeroka, że nietylko najwygodniej po niej postąpić można, ale nawet wyminąć się z drugą osobą. Prawda, że przepaść doliny Roztoki, nad którą prowadzi, okropna; z tego więc powodu dla osób, cierpiących zawrót głowy, przeprawa ta niebezpieczną być może. Szczęściem nikt z nas nie był skłonnym do zawrotu, śmiało więc zbliżaliśmy się do tego osławionego miejsca, i odetchnęliśmy dopiero na owej ścieżce, która prócz sąsiedztwa przepaści, nie ma rzeczywiście żadnej innej niedogodności. Każdemu też radzę naśladować nas i nie spoglądać w otwierającą się obok niego głębią, nie myśleć o niej, a ręczę, że owa przeprawia, okrzyczana za tak niebezpieczną, będzie dla każdego wypoczynkiem po trudzącej około Pięciu Stawów podróży. Udawanie śmiałka, zaglądając w tę okropną przepaść, jest prawdziwie niedorzecznem i dowodzi raczej braku rozsądku niż odwagi [2].

 

W 1860 Eugeniusz Janota nazywa swoją książkę wprost, „Przewodnikiem w wycieczkach na Babią Górę, do Tatr i Pienin”. Pozycja przeznaczona była dla podróżujących w Tatry od strony Krakowa, zawierała dużo informacji o regionie, krajobrazie, florze i faunie oraz etymologii nazw miejscowych – choćby wyjaśnienie, skąd się wzięły Jaszczurówki. Autor wiedzie turystów drogą wijącą się między Tatrami i Pieninami, zbacza do Nowego Sącza, a podróż ma swój kres w powrocie do Krakowa przez Limanową, Niepołomice i Staniątki. Janota zakończył swoje dzieło niezwykle niefrasobliwie, a na pewno bardzo bezpośrednio:

 

Umieszczenie bliższych szczegółów o tych miejscach [Wiśniczu, Niepołomicach, Staniątkach – przyp. red.] przechodzi zakres niniejszego przewodnika [3].

 

Walery Eljasz Radzikowski wydał w 1870 roku, nakładem oficyny Żupańskiego, „Illustrowany przewodnik do Tatr, Pienin i Szczawnic”. Przewodnik ten zdominował rynek na 30 kolejnych lat, pojawiło się kilka nowych edycji, uzupełnianych o informacje i ilustracje. Później schedę po ojcu przejął Stanisław Eljasz-Radzikowski, wydając w 1900 roku „Pogląd na Tatry”. W „Illustrowanym przewodniku do Tatr, Pienin i Szczawnic” nie zabrakło porad ogólnych dla turystów, a zatem jak warto się ubrać i jaki ekwipunek ze sobą wziąć:

 

W górach obówie niesłychanemu ulega zniszczeniu, dlatego w tym względzie dobrze się trzeba przysposobić, mężczyznom w buty mocne, nieobcisłe, zachodzone, wygodne, aby po zmoknieniu zsychając się, nie ocierały nóg: z podwójnemi podeszwami, z nizkiemi obcasami, bo się wysokie wykrzywiają zaraz. Kobietom zaś usłużą tylko trzewiki wysokie, bez korków, mocno skórkowe lub sukienne, bo z innego materyjału nawet się do spaceru po wsi tatrzańskiej nie przydadzą, gdy wszędzie pełno ostrych kamieni. I kobiece obówie w górach nie znosi obcasów wysokich, bo czyni tu chodzenie niemożliwem, zdarza się więc niebaczącym na tę przestrogę paniom, że im ciupażką zaraz przy pierwszej wycieczce obcinać je trzeba [4].

 

Liczne „illustracyje” przybliżały świat surowej, tatrzańskiej przyrody i mieszkańców Podhala. Radzikowski odradzał zaś wspinaczkę na Giewont, chyba najpopularniejszy obecnie szczyt w Tatrach, gdyż, jak przekonywał, wspinać się tam nie ma po co, widok rozpościera się dużo lepszy z Kopy Kondrackiej, a nie traci się czasu na mozolne podejście.

 

Giewont według Eljasza – raczej nie warto

 

Jan Gregorowicz w 1881 roku zaproponował nieco inny kierunek wycieczek. We Lwowie ukazał się jego „Przewodnik dla zwiedzających Czarnogórę w powiecie Kossowskim”. Zawarł tam nawet słowniczek huculski, przydatny w rozmowach z lokalną ludnością.

 

Powstawały również tatrzańskie przewodniki w języku niemieckim – choćby „Die Hohe Tatra” Augusta Otto, który doczekał się 10 wydań – węgierskim czy czeskim. Wciąż jednak brakowało pozycji taternickich, czy szczegółowych przewodników po innych górach Polski… W epokę dwudziestowiecznych przewodników zabierzemy was kolejnym razem, a będzie to świat nie tylko już tatrzański czy pieniński, ale i odleglejszych, wschodnich zakątków gór.

 

Prężnie zaczeła rozwijać się turystyka, taternictwo i turystyka narciarska. Lecz jechać na ślepo w dzikie ostępy? Bez wskazówek nie sposób, wiec i popyt na tego typu publikacje wzrósł gwałtownie. Łatwiejsze też stało się ich tworzenie – pojawiły się i rozpowszechniły fotografie, coraz częściej więc autorzy przewodników nie musieli mozolnie kreślić rycin.

 

A dziś? Wystarczy wejść na KsiążkiGór i cieszyć się wyborem, bo z pewnością każdy znajdzie coś dla siebie. Stawiacie na zdjęcia, które przygotują was na to, co zobaczycie? Sięgnijcie po przewodniki Pascala bądź Bezdroży. Identyfikujecie się z wytrawnymi turystami, którym niestraszne czarno-białe zdjęcia, za to pragną otrzymać konkretną dawkę wiedzy? W tym przypadku niewątpliwie zainteresują was przewodniki wydawnictwa Rewasz. Wyruszacie w mało znane góry Bułgarii lub na trekking pod Everest? W waszym plecaku nie powinno zabraknąć przewodników Sklepu Podróżnka. Nieważne bowiem gdzie zamierzacie spędzić nadchodzące letnie miesiące – zawsze warto mieć pod ręką dobry, zaufany przewodnik. A jeśli chcecie zagłębić się w ekscytujący świat pierwszych tego typu publikacji, nie musicie polować na białe kruki – powszechnie dostępne są reprinty i cyfrowe wersje.

 

Tekst: Artur Polanowski

 

 

Bibliografia:

  1. Karol Mattis, „Olbrzymie góry z widokami nayznakómitszemi, porządkiem po sobie idącemi w Dwudźiestu dwóch Rycinach wystawióne, wraz z Mappą, ułożone przez Karóla Mattis w Szmidebergu a wyłozóne na polski język przez Ur. J. Kołodziejowskiego. Druga, poprawna Edycya”, Poznań ok. 1830, 
  2. Maria Steczkowska, „Obrazki z podróży do Tatrów i Pienin”, Kraków 1858, s. 75, 
  3. Eugeniusz Janota, „Przewodnik w wycieczkach na Babią Górę, do Tatr i Pienin”, Kraków 1860, s. 64.
  4. Walery Eljasz Radzikowski, „Illustrowany przewodnik do Tatr, Pienin i Szczawnic”, Poznań 1970, s. 15.
KOMENTARZE
Nick *:
 k
Twoja opinia *:
 
Dodaj komentarz
 
 
 
Copyright 2004 - 2024 Goryonline.com