baner
 
 
 
 
baner
 
2006-06-05
 

Mój przyjaciel Mumia - produkty firmy COCOON

Kolorowe zwiewne materiały, fantazyjne wzory, ciepłe barwy – gdy po raz pierwszy zobaczyłam te nietypowe śpiworki myślami przeniosłam się...


Produkty firmy Cocoon reklamowane są w następujący sposób: „Nasze śpiworki mogą być używane jako śpiwory wewnętrzne, śpiwory podróżne czy też śpiwory do podróży w tropiki. Są funkcjonalne, wielorakiego zastosowania, wyjątkowo lekkie, o niewielkiej objętości. Dostępne w  wielu wzorach i wykonane z różnych materiałów...”
Kolorowe zwiewne materiały, fantazyjne wzory, ciepłe barwy – gdy po raz pierwszy zobaczyłam te nietypowe śpiworki myślami przeniosłam się do ciepłych krajów. Stoisko firmowe firmy Cocoon było niezwykłą oazą wśród wielu innych na targach Mount and Trek w lutym 2006 roku. Kilka miesięcy później miałam okazję przetestować kilka z tych oryginalnych produktów na rodzinnym wyjeździe w Bieszczady w długi weekend majowy. I bardzo żałowałam, że owe wkładki – dostępne na polskim rynku od 2005 roku – nie wpadły mi w ręce kilka lat wcześniej.



Pociąg płackartny relacji Moskwa-Taszkient, rok 1999.
Już na dworcu w Moskwie zaczęła się dla nas Azja. Wagon bez przedziałów tylko z miejscami do leżenia w wydzielonych boksach błyskawicznie napełniał się ludźmi i bagażami. Ktoś biegał w tę i z powrotem z workami z cukrem, między naszymi nogami ustawiono gigantyczny telewizor marki Rubin, obok na jednej leżance lokowała się 10-osobowa rodzinka. Za oknem ponad 30 st. C, w środku znacznie więcej. Oddychaliśmy powietrzem, gdzie tlen skutecznie wypierany był przez odór spoconych ciał, śmierdzących skarpetek i zapachów dochodzących z toalety. Na cały wagon otwierało się tylko jedno okno, pozostałe zabite były gwoździami. „Proszę zamknąć, dziecko się zaziębi” – gdzieś pośrodku pustyni w Kazachstanie, odebrano nam resztkę nadziei. Jechaliśmy w góry. W naszych plecakach można było znaleźć polary, kurtki, ciepłą bieliznę, czapki, rękawiczki, szaliki, a także nieprzydatne zupełnie w tym momencie puchowe śpiwory. Plackartnej pościeli jakoś nie mieliśmy ochoty wykupywać, więc spaliśmy bezpośrednio na leżankach, ewentualnie podkładając pod siebie karimatę, w którą bardzo szybko wsiąkał nasz pot. I pomyśleć, że wystarczyło wziąć wtedy ze sobą mały jedwabny śpiworek, cudownie chłodzący ciało w upalne dni i izolujący od brudu, karaluchów oraz innego robactwa naokoło. Pakunek wielkości pięści na pewno znalazłby swe miejsce wśród reszty niezbędnego sprzętu.



Pamir, obóz III, noc przed atakiem szczytowym na Pik Lenina, rok 1999.
W trójkę spaliśmy już kolejną noc w małym ekspedycyjnym namiocie, zdobywając sukcesywnie wysokość i aklimatyzację. Ostatni raz myliśmy się w obozie I, gdy rozłupaliśmy lód pokrywający małe zagłębienie z wodą. W bazie można było liczyć na luksusy – gdy zeszło się parę metrów w dół kanionu, do dyspozycji miało się lodowaty strumień. Umiejętnie utrzymując równowagę na kamieniach, zanurzając w wodzie gąbkę, dopełnialiśmy toalety całego ciała. Próbując spłukać pod bieżącą wodą mydło ze stopy, po sekundzie stwierdzaliśmy, że tracimy w niej czucie. W obozach II i III pozostało topienie lodu, w ilościach starczających tylko na przygotowanie herbaty i posiłku z torebki. Na mycie zębów musiałam wymyślić inny patent – w celu zwilżenia zanurzałam szczoteczkę w biały puch i płukałam usta garścią śniegu nabieranego obok namiotu. Pod Pikiem Lenina spędziliśmy ponad trzy tygodnie, poza bazą w trakcie finalnego wyjścia na atak szczytowy prawie tydzień. Nietrudno sobie wyobrazić, jak pachniały po przyjeździe do domu nasze nieocenione puchy, które skutecznie chroniły nas przed mrozem, ale siebie niestety już nie przed nieprzyjemnym zapachem spoconych ciał. Jak wiadomo puch bardzo skutecznie wchłania nasze smrodki, często trącąc stęchlizną z powodu przemoczenia, a prany traci swe właściwości – zalecane wietrzenie często nie zdaje egzaminu. Chyba właśnie z tego powodu wynaleziono łatwo spieralne i szybkoschnące wkładki Cocoon. To one włożone do śpiwora pochłaniają wszelkie zapachy i brudy, chroniąc w ten sposób nasz drogocenny sprzęt za kilkaset złotych.  W przypadku słabszych śpiworków cechy użytych w „kokonkach” materiałów pozwalają na podniesienie ciepłoty o kilka stopni. Niektóre posiadają właściwości oddychające, pozwalające na doskonałą wentylację ciała i spokojny sen. Wkładki zapewniają sen w higienicznych, komfortowych warunkach.



Nikołajewka, krymska plaża, rok 1998.
Po trudach trekkingu na zboczach rosyjskiego Kaukazu i udanym wejściu na szczyt Elbrusa postanowiliśmy przenieść się ze scenerii zimowej (śnieg, lód, szczeliny) w letnio-sielską (marzyliśmy o słońcu, plaży, morzu i dobrym jedzeniu). Ignorując zdziwione spojrzenia wypoczywających nad brzegiem morza urlopowiczów wędrowaliśmy z naszymi plecakami, obładowanymi czekanami, rakami i karimatami w poszukiwaniu skrawka przytulnego miejsca, gdzie moglibyśmy spędzić kilka kolejnych nocy. Wieczorne ognisko nie obyło się bez słodkiego krymskiego wina i ogromnego 15-kilogramowego arbuza. Obserwowanie gwiazd na niebie byłoby całkiem przyjemnym zajęciem, gdyby nie czarne robale buszujące wśród kamieni, na których rozłożyliśmy nasze maty. Wyciąganie ich ze śpiworów było obrzydliwe. Jedynym sposobem na odizolowanie się od wspomnianych stworów było szczelne zamknięcie śpiwora i zaciągnięcie sznurków kaptura. Krymskie noce nie należą jednak do zimnych, w odróżnieniu od tych pod namiotem w górach, więc nie pozostało nam nic innego jak do robaków się przyzwyczaić – śpiwory stanowczo za mocno grzały. „Kokonek” byłby w tej sytuacji idealny. Tak samo jak w zwykłym śpiworze można w nim ściągnąć kaptur, a ciepłota, którą zapewnia, byłaby w sam raz na niezbyt chłodną, ale jednak nie nazbyt ciepłą noc spędzoną na plaży.



Bieszczady, Polana, wynajęta kwatera, rok 2006.
Wielkie wyprawy wysokogórskie odeszły przynajmniej na pewien czas w przeszłość w przypadku naszej rodzinki, gdy na świecie pojawił się nasz mały brzdąc – Dominisia. Nie zamierzaliśmy jednak zupełnie rezygnować z wyjazdów i do wypadu w Bieszczady w długi weekend majowy starannie się przygotowaliśmy. Zakupiliśmy nosidło i zarezerwowaliśmy kwaterę w Polanie, niedaleko zalewu Solińskiego. Na namiot było zbyt zimno tej wiosny, więc naszą przystanią stał się pokój z łazienką i dwoma łóżkami za 10 zł za noc. Za tę cenę nie oczekiwaliśmy luksusów. Warunki były przyzwoite, aczkolwiek pierwszą czynnością, jaką wykonałam było pościelenie łóżka Dominiki rozpinanym śpiworkiem typu TravelSheet, który w tym momencie stał się bardzo wygodnym prześcieradłem. Żałowałam, że Dominisia nie może wypróbować dziecięcego śpiworka Cocoon, bo takie dla dzieci poniżej 155 cm wzrostu firma też posiada w swym asortymencie. Za to jej głowa spoczęła na wypełnionym moim swetrem pokrowcu, który po odwróceniu stał się miękką i przyjemną w dotyku poduszeczką. Na czas zabawy na podłodze – nasz diabełek właśnie rozpoczął okres raczkowania – rozkładaliśmy rozpiętą płachtę, która doskonale izolowała Dominikę i zabawki od kurzu i brudu przez nas naniesionego. Genialnie TravelSheet sprawdzał się też na trawie w trakcie postojów, choć na dłuższe posiady przy ognisku w tym roku było zbyt zimno. Z kolei ja śpiąc w śpiworze z jedwabiu miałam poczucie czystości i czysto fizycznej przyjemności.



Za i przeciw.
Moje obawy wzbudzała trwałość i wytrzymałość tych śpiworów. Tkaniny użyte do ich produkcji są tak delikatne, że martwiłam się, iż przy gwałtowniejszym ruchu się rozerwą. Nic jednak takiego nie przydarzyło mi się, a pośród wielu dostępnych produktów firma Cocoon ma też specjalnie wzmocnione (podwójnym szwem) i odporne na rozerwanie materiały. Dużym atutem jest na pewno możliwość wyprania i szybkiego wysuszenia w trakcie podróży, co jest bardzo ważne, gdy jest się poza domem przez wiele tygodni. Tradycyjne śpiwory wymagają w takim przypadku specjalnego traktowania. Jedyne co zniechęciłoby mnie do zakupu to cena. W polskich warunkach taki zakup mógłby zostać odebrany przez współtowarzyszy podróży jako niepotrzebny luksus, który łatwo można by zastąpić prześcieradłem czy poszwą, sprawdzająca się przecież w płackarcie i hotelu w tropikach. Przewagą jednak śpiworków Cocoon jest niewielka objętość i mała waga (od 135 g do 530 g) po spakowaniu. Zajmują one znacznie mniej miejsca w plecaku niż bawełniany podkład. Naturalne materiały, z jakich są wykonane, dla mnie osobiście stanowią sporą zachętę. Jedwab, jedwab/bawełna, egipska bawełna, flanela bawełniana, coolmax, microfleece - każdy może wybrać sobie najbardziej odpowiadający. Radziłabym przed zakupem zapoznać się dokładnie z ofertą firmy: znajdziecie tam nie tylko śpiworki (wewnętrzne typu TravelSheet i MummyLiner), ale także śpiące systemy podróżne TravelSleepSystem, worki z siatki na podróżne gadżety, pokrowce na matę, koce, worki do przechowywania śpiwora oraz ciekawe wielofunkcyjne elementy ekwipunku wytrawnego podróżnika.

Kamila Gruszka

Więcej informacji o produktach firmy Cocoon na stronie:  
www.cocoon.at oraz       
www.cocoon.com.pl

Kontakt:  
Magdalena Chałka +48 501 76 76 24
e-mail:
biuro@cocoon.com.pl

 

KOMENTARZE
Nick *:
 k
Twoja opinia *:
 
Dodaj komentarz
 
 
 
Copyright 2004 - 2024 Goryonline.com