baner
 
 
 
 
baner
 
2013-05-10
 

Prezentacja wyczynu wspinaczkowego w mediach

W kwietniu zeszłego roku zadaliśmy kilku znanym ludziom gór te same pytania. Pytań dotyczących spraw, które dzielą środowisko lub wywołują zażarte dyskusje. Temat jest nadal aktualny.
Wydaje się, że jest to dobry sposób, aby przedstawić zazwyczaj odmienne spojrzenia na dany temat, a równocześnie uniknąć – łagodnie to zjawisko określając – szumu informacyjnego, który jest cechą charakterystyczną dla tego typu dyskusji na forach internetowych. Ów „szum” zniechęca zresztą wiele osób, które mają coś ciekawego do powiedzenia, do zabierania głosu w danej sprawie.



Fot. GÓRY

Tematem przewodnim numeru, który trzymasz w ręku, są kontrowersje i mistyfikacje w historii alpinizmu. Jest jednak oczywiste, że aby dany wyczyn alpinistyczny zaistniał w świadomości ogółu, najpierw musi zostać zaprezentowany w mediach. Powstaje więc pytanie o odpowiedzialność dziennikarzy za publikację relacji tworzonych przez wspinaczy, zwłaszcza jeśli okazuje się, że w niektórych przypadkach budzą one, post factum, wątpliwości, a nawet oskarżenia o koloryzowanie lub wręcz mistyfikację.

Czy zatem rolą dziennikarza jest każdorazowa weryfikacja nadsyłanych do redakcji lub zamawianych reportaży z przejść? Jaki powinien być standard w relacjonowaniu osiągnięć wspinaczkowych, które mają wartość sportową? To podstawowe zagadnienia, jakie poruszamy (konkretne pytania, które postawiliśmy naszym ankietowanym, widnieją na stronie obok). Nie są one oczywiście żadnym novum, ponieważ w trakcie zażartych dyskusji, jakimi żyło środowisko ludzi gór po aferach związanych z przejściem Malanphulan oraz wytyczeniem Golden Lunacy na Grenlandii, te kwestie powracały nader często. Konkluzje polemik nie były jednak do końca jasne, co pokaże także nasza ankieta. Jakżeż często bowiem zdanie przedstawicieli środowiska, których nie można bynajmniej posądzić o „niesiedzenie w temacie” lub „bycie teoretykami”, jest zupełnie różne.

Pierwszy przykład z brzegu? Jedni postulują publikowanie odredakcyjnych komentarzy wartościujących każde znaczące przejście, inni – wręcz przeciwnie, spodziewają się od dziennikarzy obiektywizmu, który ma polegać na powściągliwości w wyrażaniu własnych ocen przy jednoczesnym wysokim poziomie fachowości podczas ich prezentacji. Wydaje się jednak, że co do jednego wszyscy są zgodni – i jest to także nasza podstawowa konkluzja ze środowiskowej debaty oraz wniosek wyciągnięty z popełnionych w przeszłości błędów – konieczna jest rzetelna informacja o stylu, czasie i trudnościach pokonanej drogi lub dróg dodawana do KAŻDEJ relacji opisującej wejście czy wyprawę, które zasługują na miano wartościowych ze sportowego punktu widzenia. Dotyczy to szczególnie działalności o charakterze eksploracyjnym. Taka „nota techniczna” powinna być znacznie bardziej szczegółowa niż to miało miejsce dotychczas. Schemat, jaki deklarujemy się stosować począwszy od następnego numeru GÓR, przedstawiamy w ramce obok.

Mamy nadzieję, że stosując takie kryteria opisu dróg i wypraw, unikniemy w przyszłości niedomówień oraz niejasności, które często narastają po publikacjach niejednoznacznych i nieprecyzyjnych relacji. Zapewne samo postawienie takich wymogów zdyscyplinuje autorów do większej ścisłości i dokładności, może nawet w przyszłości nakłoni do nawyku sporządzania notatek podczas wyjazdów wspinaczkowych. Nas z kolei zmusi do niejednokrotnych konsultacji środowiskowych czy próśb o uszczegółowienie podawanych informacji. Jesteśmy jednak przekonani, że zyskają na tym wszyscy.

Redakcja GÓR

Schemat opisu

Podstawowy opis przejścia Nazwa szczytu – wystawa ściany – nazwa drogi – liczba wyciągów – długość linii w metrach – trudności techniczne drogi (w nawiasie trudności techniczne poszczególnych wyciągów) – styl przejścia – całkowity czas przejścia oraz data/daty, w jakich się odbywało (podana liczba ewentualnych biwaków w ścianie oraz podczas zejścia) – skład zespołu (z podaniem kierownika, jeśli ktoś pełnił taką funkcję) – narodowość członków zespołu (jeśli skład był międzynarodowy).

Inne istotne informacje

• w przypadku nowych dróg konieczny schemat oraz wrysowanie linii drogi w zdjęcie ściany
• w przypadku odhaczeń – schemat z klasycznymi wycenami wyciągów
• informacje o tym, który członek zespołu prowadził poszczególne wyciągi drogi, w jakim stylu je pokonał (OS, FL, RP, PP) oraz jaki był styl wspinania drugiego/drugich osób na linie
• informacje o ewentualnych odstępstwach od powszechnie przyjętych zasad (np. pokonanie na wielowyciągowej drodze wszystkich wyciągów klasycznie, ale nie w jednym ciągu lub nie po kolei)
• w przypadku przejść wielodniowych lub wielu dni akcji ścianowej (np. kiedy zespół otwiera nowe wyciągi drogi, wracając na nią po powrotach do bazy) – podanie kalendarium przejścia/wyjazdu/ wyprawy z uwzględnieniem postępów na drodze
• w górach najwyższych – konieczność podania kalendarium wyprawy, informacji o używaniu dodatkowego tlenu oraz ewentualnej pomocy osób niewchodzących w skład wyprawy (w jakim stopniu i czy wykorzystywano pomoc tragarzy i tragarzy wysokościowych), informacja o ewentualnym stopniu stałego (lub dokonanego przez inną wyprawę) zaporęczowania drogi

1. Tradycją sportów górskich jest zaufanie, jakim darzy się innych wspinaczy i alpinistów. Czy w świetle wielu afer, mistyfikacji i kontrowersji, które zapisały się w historii wspinania (także tej najnowszej), jest jeszcze miejsce na bezwarunkową wiarę w słowa innych?
A może w dzisiejszym świecie udokumentowanie i udowodnienie przejścia stało się niejako obowiązkiem każdego wspinacza i alpinisty?
2. Jak powinien wyglądać raport zespołu po wyprawie? Czy jeśli relacja publikowana w prasie ma mieć charakter fabularyzowany i bogato ilustrowany, to obowiązkowo powinno się dodać do niej „suche fakty” dotyczące przejścia, które nie pozostawią miejsca na interpretację stylu lub trudności?
3. Czy rolą dziennikarzy jest weryfikacja wykazów i sprawozdań przedstawianych przez zespoły, a jeśli tak, to na czym konkretnie miałaby polegać? A może media mają służyć jako swoista „tuba” dla opinii wspinaczy, pozwalać im prezentować osiągnięcia lub poglądy, a  wartościowanie zostawić środowisku – na przykład doświadczonym i opiniotwórczym jego przedstawicielom?

Kinga Baranowska

 
Ad 1 Chcę, być może naiwnie, wierzyć w to, że etyka górska jest cały czas czymś ważnym w naszej społeczności i wierzę ludziom na słowo, gdy mówią, że byli na szczycie czy też zrobili daną drogę. Nie zakładam na dzień dobry, że ktoś chce oszukać. Sama podchodziłam do tematu
„zdjęcia ze szczytu” raczej jak do pewnego rodzaju pamiątki niż dowodu na wejście. Myślę, że cały czas ufa się ludziom, a dopiero gdy ktoś zaczyna ściemniać, bierze się go pod lupę. Niestety, często dochodzi do manipulacji, kiedy w stawką jest wszelaka rywalizacja (bycie pierwszym, najszybszym, najlepszym), albo gdy poddajemy się jakiejś presji (sponsor, media, opinia środowiska, ego, sława). Uważam, że w obecnych  czasach dokumentowanie nie jest obowiązkiem, ale każdy we własnym interesie powinien to robić. Jeśli będzie się merytorycznie
informować, jak się sprawy mają, wtedy uniknie się wszelkich spekulacji co do wejścia na szczyt czy też przejścia drogi.

Ad 2 Uważam, że należy podać suche fakty (w przypadku ośmiotysięczników są to na przykład wysokości obozów, nastromienie stoku, styl ataku [wykorzystanie poręczy lub styl alpejski], pomoc Szerpów i użycie tlenu, liczba ekip w bazie, krótkie kalendarium itd.), gdyż to stanowi o jakości i stylu wejścia na szczyt. A oprócz tego, czytając taką relację, chcę się dowiedzieć czegoś więcej, gdyż akurat w przypadku Himalajów, gdzie zdarzają się długie momenty przeczekiwania w bazie, warstwa psychologiczna, międzyludzka jest niezwykle ważna. To przygotowanie mentalne w górach jest równie istotne jak sama wspinaczka i wpływa na sukces lub porażkę wyprawy.

Ad 3
To jest zawsze trudny temat. Chciałabym, by w mediach niebranżowych dziennikarz przynajmniej nie robił błędów, bo zdarzało się, że szczyt miał dziewięć tysięcy metrów, a niestety nie wszyscy mają w zwyczaju wysyłać rozmowę do autoryzacji. Od mediów branżowych oczekuję większego znawstwa tematu i tym bardziej chciałabym przeczytać merytorycznie poprawne teksty (czyli warto by się było pokusić o mały „research”), ale zdaję sobie też sprawę, że gazeta nie będzie zatrudniać detektywa i jeśli ktoś chce pościemniać, to i tak to zrobi. Jeśli zaś chodzi o wyrażanie poglądów i opinii przez dziennikarzy, to niestety, z moich obserwacji wynika, że nie ma dobrych dziennikarzy, którzy jednocześnie byliby dobrymi ekspertami od tematu, co nie oznacza, że nie trafiają się chlubne wyjątki. Dobry dziennikarz powinien w swojej ocenie być obiektywny, tak jest przynajmniej w teorii. W tej sytuacji wolałabym, by przedstawiono tylko osiągnięcia – bez wartościowania ich i oceniania, a opinie i wnioski pozostawiono czytelnikom czy też opiniotwórczym przedstawicielom środowiska.

Adam Pustelnik



Ad 1 Rodzi się pytanie, dlaczego nie daje się wiary w niektóre przejścia. Co leży u podstaw tego, że niektórym się nie ufa? Przejścia nie stają się wątpliwe ot tak po prostu. Zresztą bardzo bym tego nie chciał. Nie pomyślałbym o tym, żeby oczekiwać potwierdzenia przejść od wielu
mniej lub bardziej znanych mi wspinaczy, dlatego że nigdy mojego zaufania nie podważyli. Czy na przykład od Wojtka Kurtyki zażądałbyś dokumentacji z GIV, żeby potwierdzić, że naprawdę tam był? To, że ten „sport” się rozwija, trochę wymusza – na nas, ale przede wszystkim na dziennikarzach i mediach – krytyczne podejście do wielu informacji. Mimo to nie można dać się zwariować... Z drugiej strony nie można ufać tym, którzy dali do tego powód.

Ad 2 Po wypadku w Hiszpanii sporo szperałem w Internecie i przeczytałem wiele relacji z różnego rodzaju wyjazdów. Łącznie z tymi, które jakiś czas temu sam tworzyłem. Zauważyłem, że po lekturze wielu z nich trudno jasno powiedzieć, jaki był „wynik” wyprawy. Nie jest oczywiste, jak zespół przechodził ścianę, którą, kiedy. Pomijam już kwestię, zebrania tych relacji w jednym miejscu, gdzie można by było szybko do nich wrócić i na ich podstawie ocenić wartość przejścia. W przypadku przejść górskich, ale nie tylko takich, wydaje mi się, że poza „przygodą”
warto pozostawiać trochę miejsca na coś na kształt podsumowania, gdzie powinny się znaleźć fakty. I w tym miejscu zadbać o to, żeby było ono jak najbardziej jasne i precyzyjne.

Ad 3 Jak mówiłem, wydaje mi się, że rozwój wspinania, a dokładniej to, że uprawia je coraz więcej osób, wymaga krytycznego podejścia do informacji. Od dziennikarzy oczekiwałbym zainteresowania tematem i chęci poznania pełnej historii, niekoniecznie tylko tego, co pisze autor przejścia. Ale także wiedzy, która daje szerszy obraz, i umiejętnego wykorzystania jej. To oznacza także konieczność wyrażania opinii w „gorących” tematach. W końcu do każdego artykułu można dodać redaktorski komentarz.

Rafał Sławiński


Ad 1 Jest mitem, że w „dawnych, dobrych czasach” wspinacze nie kłamali i można było im wierzyć na słowo. Przypomnijmy chociażby aferę doktora Cooka, który skłamał na temat zdobycia Mt. McKinley (1906) czy historię Maestriego, który wbrew temu, co twierdził, nie wszedł na Cerro Torre z Tonim Eggerem (1959)... Pod tym względem raczej niewiele się zmieniło. Nie ma i nigdy nie było czegoś takiego jak bezwarunkowa wiara w prawdomówność. Chyba zawsze, świadomie bądź też nie, brało się pod uwagę dwie możliwości – że dany wspinacz jest osobą godną zaufania lub wręcz przeciwnie.

Ad 2 Dobrym przykładem jest tu „AAJ”, gdzie same artykuły mogą mieć charakter opowiadania, ale na końcu podawane są suche fakty. Myślę, że taki reportaż pozwala z jednej strony podzielić się wrażeniami, ale z drugiej precyzyjnie stawia sprawę, jeśli chodzi o cele, które udało
się (albo i nie) zrealizować.

Ad 3 Niestety, wydaje mi się, że jeśli chodzi o weryfikację, to media zeszły trochę na psy (choć bez przesady – pod względem poziomu dziennikarstwa „dawne, dobre czasy” też są raczej mitem). W pościgu za tak zwanym „contentem”, który codziennie ma być świeży, redaktorzy
przyjmują i publikują wiele informacji, nawet nie próbując sprawdzić ich wiarygodności. Można powiedzieć, że wiele pism i portali stało się na swój sposób tubą dla opinii wspinaczy. Pod tym względem pewnym wyjątkiem jest Alpinist.com i jego Newswires, gdzie redaktorzy kontaktują
się z innymi ludźmi, którzy dysponują wiedzą na dany temat i sprawdzają wiarygodność informacji. Wymaga to czasu i wysiłku, ale dzięki temu czytelnik może mieć zaufanie do tego, co czyta.

Całość ankiety znajdziecie w GÓRACH nr. 215 (kwiecień, 2012)
KOMENTARZE
Nick *:
 k
Twoja opinia *:
 
Dodaj komentarz
 
 
 
Copyright 2004 - 2024 Goryonline.com