baner
 
 
 
 
baner
 
2012-11-14
 

Recenzja Ataku Rozpaczy Artura Hajzera

Wychodząc z tegorocznych targów książki w Krakowie w plecaku miałem dwie książki "Atak Rozpaczy" Artura Hajzera i "GórFanka Moje ABC w skale i lodzie". Książka Anny Czerwińskiej będzie jeszcze musiała chwilę poczekać, w przeciwieństwie do "Ataku...", który mam przyjemność zrecenzować.
Recenzję postanowiłem podzielić na kilka części:
 
krótki opis o czym jest
wykonanie książki
subiektywna recenzja treści
Info od wydawcy
 

 
Atak rozpaczy" to książka, która opisuje barwny światek polskiego himalaizmu w latach 80. XX wieku – okresie największej chwały, gdy nasi wspinacze stanowili ścisłą czołówkę światową, niejednokrotnie wyznaczając nowe trendy. Jerzy Kukuczka, Krzysztof Wielicki czy Wojtek Kurtyka to tylko niektórzy partnerzy górscy Hajzera opisani w tej książce. Swobodna narracja, pogłębiona analiza trendów w himalaizmie oraz humor autora sprawiają, że książkę tę czyta się z wypiekami na twarzy. 
 
Fragment przedmowy Artura Hajzera (udostępnione przez wydawcę)
 
Od napisania książki Atak rozpaczy minęły dwadzieścia trzy lata, a od jej wydania dziewiętnaście lat. Ostateczną wersję maszynopisu (już po korekcie wydawnictwa „Sport i Turystyka”) wziąłem ze sobą do bazy wyprawy pod zachodnią granią Everestu wiosną 1989 roku. Zygmunt Andrzej Heinrich – zanim zginął na tej wyprawie w lawinie – zdążył książkę przeczytać i zapewniał mnie, że jest OK. Już wcześniej pozytywną recenzję dla wydawnictwa napisali Andrzej Paczkowski i Janusz Kurczab – pamiętam, że zalecali pisownię Kangchenjunga i tego trzymam się do dzisiaj. Książka miała mieć nakład 30 000 egzemplarzy, ale po 4 czerwca nowa sytuacja na rynku wydawniczym przerosła wyobrażenie i możliwości „Sportu i Turystyki”, które zanim przeszło w prywatne ręce i stało się częścią wydawnictwa „Muza”, było tak grzeczne, że odesłało mi egzemplarz maszynopisu, rozwiązało umowę, a zwrotu zaliczki nie chciało. Książkę Kukuczki sobie zostawili, a mojej nie chcieli – wcale im się nie dziwię. 

Rynek książki górskiej w Polsce był, jest i będzie trudny./.../ Jej fragmenty przypomniał mi po latach, cytując ją na sali sądowej podczas rozprawy  rozwodowej, adwokat mojej pierwszej żony. Ostatnio, w 2011 roku, kapituła Złotego Jaja, przyznając mi tę „zaszczytną” nagrodę, przywołała moją wyrażoną w książce opinię, że himalaizm zimowy może być łatwiejszy niż letni. Ten drugi przypadek jest o tyle ważny, bo oznacza, że Andrzej Machnik
zdecydował się sięgnąć po moje dzieło i wynotował fragmenty. 
Czyżby jego wartość odkryto po latach? Jest spora szansa na to, że nastąpi renesans zainteresowania tą pozycją literacką gremiów sądowniczych, kapituł, różnej maści komisji. Czytając teraz książkę – ku mojej wielkiej uciesze – natknąłem się na taki opis: „Byliśmy podekscytowani. Nikt z nas nie wspinał się wcześniej po czymś tak wielkim – trzy kilometry pionu”.
 
Wykonanie książki
 
Jako wielbiciel czytania, wiele czasu spędziłem szperając po publicznych bibliotekach w poszukiwaniu ciekawej literatury górskiej. Do tej pory pamiętam miłe chwile spędzone na lekturze książek Rutkiewicz, Kukuczki, Piotrowskiego i innych. Wspólną cechą było to, że oprawa graficzna i ilość zdjęć była raczej uboga. Oczywiście treścią się broniły, lecz z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że czegoś w nich brakowało. 
 
To coś odkryłem na początku tego roku gdy do rąk wziąłem "GórFanka powraca w Karakorum" wydawnictwa Annapurna. Duża ilość zdjęć i miła dla oka szata graficzna wzbogacała treść książki.
 
Podobne oczekiwania miałem co do "Ataku rozpaczy" i muszę powiedzieć, że nie zawiodłem się na Annapurnie :-)
 
II wydanie to 256 kolorowych stron w broszurowej okładce. Po wewnętrznych stronach okładki znajdziemy mapę z zaznaczonymi szczytami himalaiskimi opisanymi w książce, oraz topografię południowej ściany Lhotse.
 
 

Okładka I wydania. Fot. allegro.pl
 
Integralną częścią książki jest ponad dwieście fotografii umieszczonych niemal na każdej stronie. Wśród autorów zdjęć znajdziemy, Jerzego Kukuczkę, Janusza Majera, Krzysztofa Wielickiego, Artura Hajzera, oraz kilku innych.
 
Zdjęcia są oczywiście umieszczone adekwatnie do treści książki, więc możemy je oglądać "na gorąco". Względnie duża ilość fotografi z wyrysowanymi schematami jest tylko in plus :-)
Z początku trochę raził mnie fotomontaż na okładce (nałożenie dwóch kadrów z czego jeden to młody Artur Hajzer, a drugi - prawdopodobnie - południowa ściana Lhotse). Jednak jak wiadomo kwestia gustu. Wolałbym jedno całościowe zdjęcie na okładce.
 
Ciekawym elementem jest "żywa pagina" (jak ją nazwał Roman Gołędowski), czyli kolorowy pasek u góry strony, na którym jest podane miejsce akcji, lub (rzadziej) rozważania autora na temat stylu, taktyki, itp.. Jest to duże ułatwienie, zważywszy, że książka nie jest podzielona na rozdziały, a narracja nie jest chronologiczna.
 
W stosunku do pierwszego wydania nie poczyniono żadnych zmian w tekście, "niemniej przeszedł on pewną obróbkę redaktorsko-korektorską, choćby dlateog, że od czasu pierwszego wydania uległy zmianie zasady ortografii i interpunkcji". Osobiście znalazłem tylko dwie literówki ;)
 
Cena książki to 34,90 zł, co biorąc pod uwagę, że jeszcze niedawno na allegro niektóre egzemplarze chodziły po 150 zł, może się wydać promocyjna ;-)

Dalszą część recenzji znajdziecie na drytooling.com.pl.

Recenzja: Damian Granowski
KOMENTARZE
Nick *:
 k
Twoja opinia *:
 
Dodaj komentarz
 
 
 
Copyright 2004 - 2024 Goryonline.com