baner
 
 
 
 
baner
 
2009-01-02
 

SPRZĘT NARCIARSKI – FREESKI, SKITURING, TELEMARK

Trendy, tendencje i stan obecny...

Piotr Gąsiorowski 

Freeski, skitur, telemark... Na Zachodzie są to słowa-klucze, które począwszy od 2000 roku zrewolucjonizowały dotychczasową wizję tego, co dzieje się w narciarstwie. Coraz mniej narciarzy chce mieć narty i ubranie wzorowane na tym, co można zobaczyć w Pucharze Świata, coraz więcej – ponieważ widzieli takie u narciarza, skaczącego i robiącego salto lub też szusującego po dziewiczym śniegu w eksponowanym żlebie, którego widzieli w filmie czy w czasopiśmie. Ze zwyczajowym opóźnieniem te trendy docierają także do Polski. Rewolucja jest tuż za progiem... 


Fot. Peter Mathis



WIND OF CHANGE

Obecna zima wydaje się pewnym potwierdzeniem tendencji dla rynku sportów zimowych a zwłaszcza narciarskiego. Zaznaczamy, że chodzi nam o Polskę, bo na świecie owo „potwierdzenie” miało miejsce już dawno, dawno temu. Mamy na myśli tzw. alternatywę do narciarstwa zjazdowego, przywyciągowego, jakiego wizja nasuwa się w pierwszej kolejności statystycznemu narciarzowi, którego zwykle spotykamy na polskich stokach. Freeski, skialpinizm, telemark.... słowa, które wciąż wywołują lekki uśmiech politowania u biznesowych przedstawicieli w branży w Polsce. Na Zachodzie to są słowa-klucze, które począwszy od 2000 roku zrewolucjonizowały dotychczasową wizję tego, co się dzieje w narciarstwie, zarówno od strony ideologii (czyli samych narciarzy), jak i od strony producentów czy biznesu. Jeśli firma narciarska – niezależnie od tego, czy produkuje ubrania, czy hardware – chce nadal „żyć”, musi trzymać rękę na pulsie trendów. Nie może sobie pozwolić na przespanie ważnego momentu…
Czy wszyscy chcemy tego, czy nie, trendy uważane do niedawna za niszowe i alternatywne – skitur, freeride, telemark – przejęły pałeczkę pierwszeństwa w całej branży. Coraz mniej narciarzy chce mieć narty wzorowane na deskach, na jakich jeżdżą gwiazdy Pucharu Świata. W zasadzie można powiedzieć, że moda na jazdę w obcisłych ubrankach („gumach”), na wąskich krótkich nartach z potężną płytą powoli mija... Nie narazimy się na śmieszność, wysuwając tezę, że Bode Miller czy Hermann Maier są w coraz mniejszym stopniu idolami młodszych narciarzy (czyli tych poniżej 40 lat:). Coraz więcej osób chce takie, a nie inne narty, dobiera takie, a nie inne ubrania, ponieważ widzieli takie u narciarza, skaczącego i robiącego salto lub też szusującego po dziewiczym śniegu w eksponowanym żlebie, którego widzieli w filmie, na zdjęciu czy w czasopiśmie.
Dowodów na taki stan rzeczy nie trzeba szukać daleko. Wystarczy przyjrzeć się temu, co dzieje się w całorocznych ośrodkach narciarskich w Europie (USA tym razem pomijamy, ponieważ od nich naprawdę wyszło to, co mamy teraz). W Szwecji, Norwegii, Finlandii czy Francji szkoły narciarskie, wychowujące najmłodszych zawodników, świecą pustkami... Większość dzieciaków przeniosło się do snowparków, zamiast nart gigantowych mają na nogach twin tipy[i], a zamiast obcisłych zawodniczych kombinezonów noszą luźne ubrania, które nie tak dawno były kojarzone wyłącznie ze snowboardem. Podobnie zaczyna to wyglądać również w Polsce. Oczywiście biorąc pod uwagę statystyki sprzedaży nart w sklepach, stosunkowy procent nart klasycznych (SL, GS, allround, top allround) jest miażdżąco duży w porównaniu do sprzętu, na którym skoncentrujemy się w niniejszym artykule. Jednak nie da się również pominąć faktu, że od roku 2000 do 2007/08 sprzedaż samych nart freestyle i freeride zwiększyła się o… 500% (mamy tu oczywiście na myśli globalne statystyki). Wydaje się więc, że tendencja jest oczywista... 

KTO, CO, JAK, ZA ILE?

Skitur
Po narty turowe sięgają na razie ludzie młodzi, ew. również powyżej 50 roku życia (wtedy są to z reguły pasjonaci, którzy wcześniej mieli styczność ze skialpinizmem lub innymi sportami związanymi z górami). Te osoby to (posługując się językiem socjologów i psychologów społecznych) grupa ludzi otwartych na nowości, nie bojąca się podejmowania wyzwań i zdecydowanie opiniotwórcza. Często z racji cech charakteru nie idą na łatwiznę (czyli do sklepu detalicznego). Zwykle droższe zakupy sprzętowe dokonują poprzez własne kontakty, zakupy na zagranicznych wyprzedażach lub w Internecie.
Dopiero gdy ta grupa pokaże innym „że warto w to wejść” – staje się to impulsem dla szerszej grupy odbiorców. Ponadto należy wziąć pod uwagę polską specyfikę, polegającą na oporze w przyjmowaniu nowości z zewnątrz (pomyśleć, że Polacy uchodzą za naród o wybitnej fantazji i odwadze :-)). W rezultacie to, co „kręci się” teraz na Zachodzie, do nas dojdzie (na szeroką skalę) dopiero za chwilę. Przykładowo w takich krajach jak Francja, Austria, Włochy, Hiszpania, Niemcy, Czechy i Słowacja na półkach sklepów sportowych – również tych dużych sieciowych jak np. Intersport, Go Sport, Decathlon, Sports Experts, Sport 2000 – tyle samo miejsca, co „normalne narty zjazdowe”, zajmują narty freeridowe i pozostały sprzęt turowy. Na szlakach i wzdłuż nartostrad każdego dnia przewija się pokaźna ilość podchodzących na nartach. U nas dopiero obserwujemy zmiany, które idą w tym kierunku. 

Freeride i freestyle
Sytuacja w tych segmentach celowo omówiona jest osobno (nie zaś razem ze skiturami czy telemarkiem). Freeride i freestyle po prostu wyznaczają kierunek całemu narciarstwu – bez wyjątku. Wszystkie narty, wiązania, buty, kije, kaski, ubrania, plecaki, gogle i co tylko jesteśmy sobie w stanie wyobrazić – ma swój kształt i wygląd właśnie dzięki inspiracji projektantów i inżynierów, zajmujących się freeskiingiem. Warto zauważyć, że teraz wszystkie modele nart są bardziej szerokie i dłuższe niż dawniej. Również ich szaty graficzne już nie są w takim stopniu wzorowane na nartach sportowych, a bardziej nawiązują do wzornictwa stosowanego w modelach do jazdy poza trasami i skakania w snowparku. 

Telemark
Fakt, jest faktem – jest to sport dla tych, którzy lubią się wyróżniać oraz próbować czegoś nowego i innego. Z pewnością narciarza, jadącego tym stylem nietrudno wyłowić wzrokiem z tłumu – pomimo relatywnie niedużej popularności tego rodzaju narciarstwa (nie wspominamy o Norwegii, skąd pochodzi). W Polsce grono przedstawicieli, uprawiających ten piękny rodzaj narciarstwa jest jeszcze nadal niewielkie, ale ich liczba konsekwentnie wzrasta z każdym rokiem. Również sprzedaż sprzętu z tego segmentu (narty, buty, wiązania) szacuje się raczej w bardzo małych procentach – w rezultacie fakt, że w Polsce można nabyć taki sprzęt jest bardziej sprawą prestiżu, niż szczególnie opłacalnego interesu. Telemark również miał i nadal ma wpływ na rewolucję sprzętową w „normalnym” narciarstwie. Po pierwsze zawdzięczamy mu zastosowanie radykalnego taliowania w długich nartach (tzn. nie zaliczanych do fun carvingowych). Mniej więcej na przełomie 1998/99 roku tylko narty zjazdowe uznawane za fun carvingowe (dzisiaj praktycznie nieistniejąca grupa) posiadały relatywnie szeroką geometrię i mocne taliowanie. Telemarkerzy jako pierwsi zaczęli eksperymentować ze zwiększaniem taliowania w swoich nartach, widząc jak wydatnie poprawia to możliwości kontrolowania narty. Drugim ważnym wkładem w rozwój normalnego sprzętu narciarskiego, było wynalezienie trójstrefowego wtrysku plastiku o różnych cechach fizycznych w skorupach butów narciarskich. Jak wiadomo, but do telemarku musi się zginać w śródstopiu. Wcześniej używano do tego skóry, jednak chęć uczynienia butów do telemarku nieprzemakalnymi, trwalszymi i wreszcie oczekiwanie poczucia normalnej kontroli tego, co się dzieje z nartą podczas zjazdu, zmusiły producentów butów telemarkowych do główkowania. Z technologii trójstrefowego wtrysku korzystają obecnie wszyscy producenci butów narciarskich. 

DZIEŃ TERAŹNIEJSZY I PROGNOZY…

Wiadomo, że wyścig pomiędzy producentami w całej branży trwa przez 12 miesięcy w roku, 7 dni w tygodniu, 24 godziny na dobę. Raz w roku organizowane są wielkie targi branży sportowej (w Europie są to targi ispo w Monachium, w USA – SIA Snowsports Trade Show w Las Vegas) gdzie każdy, kto jest w grze pokazuje na swoim stoisku wszystko co najlepsze. Oczywiście, każda firma bacznie śledzi drugą, cały czas czuwając, co też robi konkurencja. Identycznie jak to się dzieje np. w branży samochodowej… Jeśli jakiś wynalazek okazuje się strzałem w dziesiątkę, rok później ma to również konkurencja (oczywiście zmieniona jest nazwa handlowa patentu i jego parametry, aby nikt nie mógł się przyczepić). I tak przez cały czas… Ku uciesze naszej, czyli samych narciarzy.

Skituring
W naszym kraju rozwija się coraz bardziej, i to w każdym tego słowa znaczeniu. Osób uprawiających ten rodzaj narciarskiej aktywności jest coraz więcej. Z dostępem do sprzętu w obecnych czasach nie ma już najmniejszego problemu. Mało tego, na rynku czuć lekkie ciśnienie spowodowane dużą podażą tego asortymentu… W dodatku kupujący to już zwykle potencjalni klienci o wyrafinowanym guście, bardzo skrupulatnie dobierający sprzęt do swoich potrzeb. Cena zaczyna liczyć się coraz mniej (ze względu na trzymanie się jednego poziomu cenowego przez wszystkie oferowane produkty). Teraz liczy się produkt i to, co sobą reprezentuje. Liczy się również to, kto używa danych butów, wiązań czy nart: ratownicy, przewodnicy, zawodnicy…
Jeśli chodzi o sam sprzęt wykrystalizowały się dwa nurty: skialpinizm sportowy (zawody) i „reszta” (obcowanie z górami, skupienie się na bardziej ambitnych zjazdach, wycieczki, ucieczka z przeludnionych stoków z wyciągami). W skialpinizmie sportowym liczy się przede wszystkim masa, a raczej jej redukcja. Narty ważą przeważnie poniżej jednego kilograma (1 szt.), produkowane są zwykle w najkrótszych możliwych długościach (dostosowanie do przepisów federacyjnych), geometria w tych modelach to zwykle pole do popisu konstruktorów, którzy starają się osiągnąć najlepszy kompromis pomiędzy najniższą możliwą masą własną a relatywnie szeroką geometrią (kiedy narty mają w dziobach ok. 90 mm, w tali ok. 60 mm, wtedy każdy dodatkowy mm jest na wagę złota) – dzięki której posiadają lepsze właściwości zjazdowe. Konstrukcje tych nart to połączenie materiałów i technologii zawodniczych nart biegowych i komórkowych zjazdowych (rdzenie z „kosmicznych” kompozytów, uformowanych w kształcie plastra miodu, lub z drewna egzotycznego np. paulownia – dodatkowo podziurkowana kanałami powietrznymi). Krawędzie i ślizgi pochodzą wprost z laboratoryjnych działów badawczych przygotowujących narty dla zawodników z Pucharu Świata w gigancie lub slalomie (szybkość podczas zjazdu). Choć konstrukcje nie zmieniają się w tym przypadku jakoś rewolucyjnie, to trzeba niektórym inżynierom pogratulować pomysłowości – specjalne konstrukcje dziobów i piętek (swallow tail), patent prosty i znany, ale trzeba było na to wpaść. Buty swoją sztywnością przypominają buty do biegania, masą raczej już nie… bo są lżejsze. Obecnie regulamin zawodów nie dopuszcza butów lżejszych niż 450 g (1 szt.), ponieważ dochodziło do sytuacji, kiedy zawodnicy wycinali podeszwy, kawałki skorup, zamieniali klamry na sznurówki… Kilka lat temu prawdziwą rewolucją okazało się zaadaptowanie telemarkowej konstrukcji śródstopia buta. Dzięki temu chodzenie okazało się jeszcze wygodniejsze – krok zawodnika wydłużył się średnio o 10 cm. Możemy się z tego śmiać, ale dla nich ma to niebagatelne znaczenie. Wśród wiązań niepodzielnie króluje system Dynafita. W ciągu ostatnich lat powstała masa rozwiązań, opierająca się na tym systemie, jednak każda konstrukcja zawsze zmierza do zredukowania masy własnej. Rekordziście udało się zejść do masy… 75 g (1 szt.)!!!
Sprzęt skiturowy, określany jako niezawodniczy, to zupełnie inna bajka. Choć masa własna każdego elementu ma również duże znaczenie, to nie dochodzi do tak drastycznego redukowania wagi. Dobre narty ważą przeciętnie ok. 1 kg (1 szt.), mając przyzwoitą szerokość i długość, które zapewniają sprawne podchodzenie i zjazd w każdych warunkach śniegowych. Zresztą prawie każdy producent ma w swojej ofercie po kilka modeli o różnych charakterystykach, więc sprawa wyboru zależy tylko od użytkownika i tego, co chce na swoich nartach robić. Oczywiście i w tym przypadku każdy dąży do uzyskania najlepszego stosunku szerokości oraz długości (właściwości jezdne) i możliwie najniższej masy własnej. Typowa relacja to ok. 116/120 mm w dziobach, ok. 78/90 mm pod butem. Jak więc widać – diametralnie różne w porównaniu do nart zawodniczych. Z butami jest podobnie – tutaj chodzi o uzyskanie kompromisu pomiędzy superwłaściwościami, pozwalającymi kontrolować narty (sztywność, trzymanie stopy) i komfortem przy podchodzeniu (ruchomość stawu skokowego, niska masa, solidna podeszwa). Dlatego najpopularniejsze są modele 3- i 4-klamrowe, zwykle wyposażane w termoformowalne butki wewnętrzne (ostatni hit – od 2003 roku! – buty, które pod wpływem temperatury uzyskanej ze specjalnego piecyka lub temperatury ciała użytkownika dopasowują się do całej nogi jak skarpeta, są ciepłe i „oddychają”). Wśród wiązań królują dwa typy – platformowe (najpopularniejsze wiązania jak Diamir Fritschi, Silvretta, Naxo, Emery, Ramer, Marker), które są najbardziej podobne pod względem budowy i działania do tradycyjnych wiązań zjazdowych. Zapewniają relatywnie dobrą kontrolę nart, komfort prowadzenia i zachowanie bezpieczeństwa. Również komfort obsługi jest na bardzo dobrym poziomie. Mamy tu na myśli wpinanie i wypinanie butów oraz przełączanie Ski/Walk przy pomocy kijka. Wyjątkiem jest Marker Duke – inna sprawa, że jeśli ktoś zmienia tryb zjazd/chodzenie, to i tak musi ściągnąć lub założyć foki (szczególnie jeśli zaczyna podchodzenie), a tego na poziomie amatorskim zwykle nie robi się bez zdjęcia nart. Również wiązania z systemem Dynafita są tutaj popularne dzięki swojej niskiej masie. Jednak wiele osób jeszcze nie jest przekonanych do tego systemu.
Bez wątpienia skituring jest bardzo rozwojowym kierunkiem w branży narciarskiej, nawet pod kątem samego hardware. Nowości sprzętowych w każdym sezonie jest naprawdę dużo (można ich ilość porównać z narciarstwem konwencjonalnym). Jeśli dodamy do tego rynek odzieży, plecaków i innych akcesoriów, robi się z tego interesująca przestrzeń do zagospodarowania przez firmy specjalistyczne. 

Freeskiing
Freeride i freestyle traktujemy razem. Można bowiem mówić o wzajemnym współistnieniu obydwu trendów i wzajemnym przenikaniu się w każdej materii (sprzęt, zawodnicy, media, teren…) Krótko mówiąc – jedno nie może istnieć bez drugiego. Już wcześniej wspomnieliśmy o niesamowitej dynamice rozwoju freeskiingu na całym świecie. Tak samo jest teraz i w Polsce, choć pewne ograniczenia związane są z granicami wiekowymi. Dotychczas stopień zainteresowania i osobistego uprawiania tego typu aktywności przez osoby, mające powyżej 40 lat jest niski (tymczasem z biznesowego punktu widzenia jest to najbardziej pożądana grupa targetowa, dysponująca stałymi, wyższymi dochodami). Z tego powodu zainteresowanie tym trendem dystrybutorów w Polsce jest jak na razie średnie, żeby nie powiedzieć małe. Na szczęście na świecie ta sytuacja jest odwrotna. Nie chodzi mi bynajmniej o to, że osoby powyżej 40 roku życia skaczą na nartach i na potęgę jeżdżą poza trasami. Natomiast rozwój technologii, nowych koncepcji, wreszcie samego stylu jest tak duży, że już dawno pozostawił w tyle branże snowboardową, uważaną do niedawna za najbardziej dynamiczną i najbardziej obiecującą! Jest to temat tak obszerny, że jego opracowanie zasługuje na oddzielny materiał.

Sprzęt:
Jeśli chodzi o działanie w przygotowanych parkach, trudno je nazywać „jazdą” w tradycyjnym tego słowa znaczeniu – w tym przypadku narciarze spędzają więcej czasu w powietrzu lub na różnego rodzaju „railach”. Jazda sprowadza się tylko do czasu najazdu do wybicia oraz odjechania po lądowaniu. Mimo to pierwotna koncepcja pozostaje niezmieniona – narty twin tip o przeróżnych długościach, taliowaniu, rozwiązaniu tipów i taili (noski, dzioby), twardości i innych parametrach, czyniący jeden model nart diametralnie różnym od drugiego. Istnieją osobne modele do skakania na skoczniach, osobne do skakania w „pipe`ie” i jeszcze inne do „jibbingu” (jazda po rurkach i innych działań w tzw. „industrialu”). Oczywiście nikt nikomu nie zabroni używania danego modelu w innym celu, niż został katalogowo przyporządkowany przez producenta. Wręcz przeciwnie: istnieje częsta praktyka, stosowana przez wielu riderów (w slangu nie wypada mówić narciarz, lecz rider ;-)) w celu odpowiedniej personalizacji sprzętu. Ostatnimi czasy prawdziwą modą jest jazda, skakanie, lądowanie na switch (w pisowni spec. SW) – czyli po naszemu „tyłem”. Tyłem można się poruszać (tzn. zjeżdżać) dosłownie wszędzie: w górach, w snowparku, a jibberzy robią to samo w mieście. W odpowiedzi na taki styl producenci wypuścili narty z symetrycznym taliowaniem, czyli mające dokładnie taką samą szerokość w dziobie, co i piętkach (tzn. tipach i tailach). Jest to tylko jedno z wielu rewolucyjnych rozwiązań, których każdego roku jest trochę – oczywiście każde z nich ma swoją większą lub mniejszą wagę i perspektywy na przyszłość.
 
Freeride /Freestyle BC (Back Country)…
Znowu musimy zastosować tzw. twarde określenie, a realia są takie, że cały dział dynamicznie się rozwija. Nie można więc pisać o freeridzie, koncentrując się na samej jeździe poza trasami i niczym więcej, bo byłoby to dreptanie w miejscu i totalny „oldschool”. A przecież tak nie jest! Świat narciarski, ten najbardziej freestyle`owy, kojarzony z idealnie utrzymanymi snowparkami i całym blichtrem „lansowania się”, zwariował na punkcie gór, lasów, otwartych stoków, żlebów, głębokiego śniegu i wszystkiego, co można tam robić. A da się zrobić naprawdę dużo! Generalnie to samo, co dzieje się w parku (czyli najprzeróżniejsze tricki) robi się również w prawdziwych górach… Tak przynajmniej jest na świecie. W Polsce taki styl dopiero się kreuje, póki co jeszcze niewielu narciarzy robi w górach – korzystając wyłącznie z ukształtowania terenu – te same tricki, co w snowparku. Jednak wydaje się to tylko kwestią „chwili”, kiedy teraźniejsi 16-18-latkowie przekroczą 24 rok życia i w poszukiwaniu nowych wyzwań opuszczą snowparki i rozpoczną szerszą eksplorację gór.
Oczywiście styl nazywany na zachodzie „freeride big mountian” trzyma się całkiem nieźle. Jeśli można mówić w tej materii o jakiejkolwiek formule czy definicji, to „FR big mountian” jest tym, z czym ta nazwa kojarzy nam się w pierwszej chwili. Czyli jazdą obraną wcześniej linią, zgodną z „ideologią” poruszania się niczym kropla wody. Słowem: duże prędkości, długie skręty, skoki ze skał, nawisów i innych formacji… Generalnie bez udziwnień. Jeśli chodzi o Polskę, to właśnie świadomość takiego freeridu jest najbardziej popularna. Oczywiści w praktyce jest z tym różnie. Jednak najważniejsze jest przecież czerpanie przyjemności i realizowanie swojej pasji. A jak pokazuje historia, styl, który jest modny teraz, za jakiś czas okazuje się totalnym „oldschoolem” i na odwrót. 

Sprzęt
To temat rzeka, który przenigdy się nie skończy. Proszę więc potraktować poniższy akapit jedynie jako pobieżny przegląd tego, co się dzieje. 

Freeride Big Mountian – narty zwykle są średnio sztywne lub sztywne. Często konstrukcje (rdzenie i ich sposób łączenia z innymi wewnętrznymi częściami) są zapożyczane wprost od nart komórkowych do giganta. Mamy więc solidne deski, których masa własna nie jest mocną stroną, ale nie o to tutaj przecież chodzi. Liczy się precyzja i stabilność przy dużych prędkościach i w trudnych warunkach śniegowych (to, że warunki terenowe nie mają być łatwe – jest sprawą oczywistą). Nawiasem mówiąc to, że narta w tej dyscyplinie jest zawsze sztywna nie jest wcale regułą! Są różne modele, a przy tym różne warianty. Długości oferowanych nart zaczynają się od 175/178 cm do 198 cm, a szerokości to przynajmniej 95 mm w tali i powyżej ok. 123 mm w dziobach. Talie (piętki) pozostają w tych modelach zazwyczaj płaskie (nie przewiduje się jazdy tyłem), dzięki temu lepiej pracuje krawędź (bardziej atakująca), poza tym narty z tej grupy mają przesunięte bardziej do tyłu środki ciężkości montowania wiązań, dzięki czemu narta – mimo że sztywna i nie ma zadartego ostro do góry dziobu (tipa) – nie nurkuje samoistnie w głębokim śniegu. Konstrukcja i kształt dzioba to osobna bajka, bo każdy producent ma własną koncepcję w tej sprawie. Generalnie jest tak skonstruowany, żeby „pruć i rozcinać” śnieg i równocześnie zapoczątkować wcięcie się krawędzi w śnieg. Patentów i nazw jest tutaj rzeczywiście cała masa i nie sposób wszystkich wymienić np.: Shark Nose (Rossignol), Powder Tip (K2), Early Taper Tip (Line), itd…. Sprawa konstrukcji, kształtu, geometrii, twardości i innych parametrów takich nart jest jak najbardziej rozwojowa. Nie należy się nastawiać na jakiś stały punkt odniesienia. 

Wiązania: do niedawna stosowano zawodnicze modele zjazdowe, których skala wypięcia DIN zaczynała się przy wartości 14. Później te same modele odpowiednio upgrade`owano, zmieniając grafikę i dodając elastomerowe panele, mające amortyzować uderzenia podczas lądowania. Obecnie jest to najbardziej popularny system. W zeszłym sezonie pojawiły się wiązania stricte freeridowe, które oferują możliwość podchodzenia z fokami oraz zachowują swoje zjazdowe parametry. Nie trzeba wspominać, jak pomocna jest możliwość przemieszczania się pod górę na fokach, nawet na tak ciężkim sprzęcie. 

Buty: to sprawa stricte indywidualna. Oczywiście wszystkie firmy, produkujące „normalne” buty oferują również po kilka modeli specjalnie dedykowanych do freeridu. Często już nie są to tylko upgrade’owane modele butów zjazdowych, lecz buty zaprojektowane od podstaw. Istnieją dwie konstrukcje i ciężko rozstrzygać, która jest lepsza – dwuczęściowa skorupa, cztero-klamrowa, tzw. Overlap oraz trzyczęściowa, z „niby” mechanicznym flex`em (stary system Raichle Flexon, który świetnie odnalazł swoje zastosowanie w dzisiejszych czasach, stosowany obecnie przez Dalbello i Full Tilt). Sprawa doboru butów, ich ocena etc. również zasługuje na osobny obszerny materiał (postaramy się zająć tym zagadnieniem w następnym numerze GÓRYsnow). Generalnie tendencje są takie, że do skakania wybiera się buty o niższym indeksie, twardości, a do kwalifikowanego freeride`u – o wyższym indeksie. Oprócz tego wszystkie buty z gatunku „free” posiadają wewnętrzne wkładki z elastomeru (między butkiem wew. a skorupą), butki wewnętrzne posiadają grubsze ścianki i dodatkową amortyzację (na pięcie i w palcach), aby jak najbardziej zminimalizować efekt uderzeń podczas lądowań. Buty wyposażane są również w specjalne podeszwy (najczęściej do samodzielnej wymiany), umożliwiające w miarę wygodne chodzenie, które równocześnie współpracują z systemem bezpiecznikowego wypinania z wiązań. 

Warto jeszcze wspomnieć o nartach, które w równym stopniu mogłyby się znaleźć zarówno w grupie FR (tak w fachowej literaturze oznacza się skrótowo freeride) jak i freestyle. W zasadzie trudno określić tę grupę specjalną nazwą z powodu jej nieustannej ewolucji. Są to relatywnie szerokie narty twin tip, o różnym środku ciężkości montażu wiązań. W zasadzie każdy model zasługiwałby na osobny opis. Jednak jest pewien szczegół, charakterystyczny dla tej grupy, który zmienił freeride i całe „cięższe” narciarstwo pozatrasowe. To ROCKER, nazywany również REVERS CAMBER, występujący zresztą także pod innymi nazwami. Chodzi tu o nową koncepcję/konstrukcję profilu bocznego narty. Przy klasycznym profilu bocznym narty, na płaskiej powierzchni ślizg luźno położonej narty styka się ze śniegiem tylko w dwóch miejscach: na początku (przy dziobach/tip`ach) i przy końcu (przy tail`ach). Przestrzeń ślizgu pod butem jest lekko uniesiona w powietrzu, jest to wynik sprężystości, wybicia narty (tzw. pop`up). Rocker to konstrukcja odwrotna do opisanej, czyli narta leży na śniegu ślizgiem znajdującym się pod butem (w tali) a piętki i dziób (tail i tip) zaczynają się unosić praktycznie zaraz za końcami wiązań. Są różne wariacje  tego patentu, które charakteryzują się mniejszym, lub większym uniesieniem dziobów i piętek. Są modele, które mają uniesioną tylko przednią część (tip), bądź zupełnie płaski camber (żadna część ślizgu narty nie jest uniesiona, lecz cała powierzchnia ślizgu jest styczna z powierzchnią śniegu). Rocker jest konstrukcją definitywnie rewolucyjną, która w przyszłości będzie miała bardzo duży wpływ na to, jak się będzie konstruować narty i jak będzie się dzięki temu rozwijać cały styl jazdy i działalności poza trasami. 

Telemark
Sytuacja w tej grupie jest identyczna jak w przypadku skituringu (sprzęt ultralekki i „solidny”) oraz freeskingu. Każdy dobiera narty i buty w ten sam sposób – w zależności od potrzeb i tego, co chce na nich robić. Z wiązaniami jest jeszcze prościej, dlatego że wszyscy producenci przyporządkowują katalogowo konkretne modele do konkretnej aktywności. Nie można więc się w tej materii pomylić. 

Reasumując, śmiemy twierdzić, że w niedalekiej przyszłości – za dwa/trzy sezony –dyscypliny narciarstwa uważane dziś za alternatywne przestaną być niszowe. Proces owego „wyjścia z podziemia” już następuje. Mamy nadzieję, że dokładamy do niego swoją cegiełkę, dedykując cały magazyn właśnie tym aktywnościom.
Rozwiązania konstrukcyjne, materiały i inne rzeczy, które w tym momencie wykorzystywane są tylko w skituringu czy skialpinizmie znajdą swoje miejsce w „normalnym” narciarstwie zjazdowym. Szerokie geometrie, rocker, wiązania, które – obok swoich priorytetowych właściwości – będą w równym stopniu umożliwiały okazyjne wykorzystanie do podchodzenia: to wszystko przyszłość narciarstwa w ogóle. Dlatego nie powinniśmy się dzisiaj bać szerokich nart, gdyż wszystko wskazuje na to, że za sezon lub dwa najszersze przedstawiane w naszym zestawieniu modele będą swoimi wymiarami spełniały niezbędne minimum. Wystarczy popatrzeć wstecz… 

 


[i]     Twin tipy – slang. Określenie nart freeride i freestyle, posiadających podwinięte piętki (tak samo jak noski), w których można jeździć i skakać przodem i tyłem :). Słowniczek dla jeszcze nie wtajemniczonych.

Artykuł pochodzi z GÓRYsnow - narciarskiego dodatku magazynu GÓRY do listopadowego numeru (11/174 2008).

KOMENTARZE
Nick *:
 k
Twoja opinia *:
 
Dodaj komentarz
 
 
 
Copyright 2004 - 2024 Goryonline.com