baner
 
 
 
 
baner
 
2012-07-16
 

Strogir

Wyjazd do Chorwacji był okazją do poznania tamtejszych nadmorskich rejonów  wspinaczkowych oferujących drogi wielowyciągowe. Po wizytach w Omisiu, Biokovie i Paklenicy zacząłem rozglądać się za kolejnym celem.
Początkowo interesował mnie Dabarski Kukovi, jednak szybko uznałem, że pomimo całkiem efektownej oferty dróg ma on ogromny minus – nie leży blisko morza. Zdecydowanie bardziej do mojej koncepcji pasował masyw Radetina Greda (Stena u Karlobag). Rejon oferował jednak tylko kilka niezbyt ciekawych możliwości. W tej sytuacji zdecydowałem się na „zawarcie bliższej znajomości” z enigmatycznym rejonem o nazwie Strogir. 
 


Przystań w Jablanacu. Fot. Darek Kaptur

Lustracja rejonu w przewodniku B. Čujića potwierdziła tylko położenie w pobliżu morza i parę potencjalnie ciekawych linii. Nie pozostało więc nic innego, jak samemu sprawdzić, jak ten cały Strogir faktycznie wygląda. 
 
Punktem wypadowym jest miasteczko Jablanac. Nazwa „miasteczko” faktycznie pasuje to tego małego skupiska domów położonych nad zatoczką będącą przystanią promową (przeprawa na wyspę Rab). W miejscowości nie ma sklepu, hotelu, domu wczasowego. Główną atrakcją jest plaża (może nieduża, ale tłum na niej też nie występuje), dwie małe restauracje, Wąwóz Zavratnica i... to by było na tyle. Na dodatek przeprawa promowa też ma być przeniesiona kilka kilometrów na północ. 

Gdy tak się stanie, Jablanac będzie totalnie cichym i klimatycznym miejscem. Oprócz ciszy zaletą jest możliwość wynajęcia w sposób stosunkowo bezproblemowy kwatery po bardzo rozsądnych cenach. Oczywiście, można wynająć pokój w pobliskiej Stinicy, oferującej więcej rozrywek, ale tutaj rezerwacja raczej jest wskazana.
 


Strogir od wschodu. Fot. Darek Kaptur
 
Z Jablanaca i Stinicy w skały jest około pięciu kilometrów pod górkę. Podczas rozpracowywania rejonu pierwszym, co się zauważa, to jego „rozrzucenie” w terenie. Odległości między sektorami są dosyć duże i pokonywanie ich zajmie od kilkunastu minut do godziny. Warto zdecydować się od razu, gdzie w danym dniu chce się wspinać. Penetrując ten teren, szybko zdałem sobie sprawę z jego dużego potencjału eksploracyjnego. Na dzień dzisiejszy istniejące drogi rozwiązują tylko część narzucających się problemów, niektóre ściany nadal są dziewicze, a póki co ruch wspinaczkowy można określić jako marginalny. W czasie pobytu nie spotkaliśmy nikogo (sic!). Innym ważnym spostrzeżeniem jest całkiem dobre wyposażenie dróg ubezpieczonych (nowe punkty i dobre stanowiska).
 
Warto jednak dobrze zaplanować działanie ze względu na pogodę. Większość ścian jest mocno nasłoneczniona, co może powodować wiadome implikacje. Inną ciekawą przygodą może być spotkanie z okazami fauny. Oprócz „drobnicy” możemy natknąć się na „grubego zwierza” z kategorii „niedźwiedź”. Reasumując, wspinanie w Strogirze odebrałem jako całkiem ciekawe i momentami przygodowe. Z pewnością ten rejon nie może konkurować z Paklenicą, ale estetyka okolicy i brak ludzi są z pewnością argumentami, które warto rozważyć.
 
Całość artykułu przeczytacie w GÓRACH nr. 4 (215) Kwiecień 2012
KOMENTARZE
Nick *:
 k
Twoja opinia *:
 
Dodaj komentarz
 
 
 
Copyright 2004 - 2024 Goryonline.com