baner
 
 
 
 
baner
 

SZCZYT WSZYSTKIEGO. Come back wybitnego himalaisty.

To jedna z najwybitniejszych, choć nadzwyczaj kontrowersyjnych postaci w dziedzinie sportów ekstremalnych. Ekscentryk, indywidualista, działający poza strukturami związków alpinistycznych, podważający, czasem wręcz ośmieszający tradycyjny styl wypraw oblężniczych zdobył K2.

Zdążył przed równonocą! Władysław Grun de Berg zakończył projekt swojego życia tuż przed końcem kalendarzowej zimy. K2 zostało zdobyte!

 

Fot. Władysław Czulak 

 

Czy to będzie koniec pewnej epoki w świecie wspinaczkowym, czy koniec himalaizmu zimowego w ogóle – trudno przewidzieć, należy się spodziewać licznych protestów środowiska, które od początku lekceważyło, a nawet bojkotowało metody himalaisty.

 

To jedna z najwybitniejszych, choć nadzwyczaj kontrowersyjnych postaci w dziedzinie sportów ekstremalnych. Ekscentryk, indywidualista, działający poza strukturami związków alpinistycznych, podważający, czasem wręcz ośmieszający tradycyjny styl wypraw oblężniczych, dokonywał w górach rzeczy niebywałych. Oprócz chronicznej mizantropii, która skazała go na wspinanie solowe, jego działalność górską ograniczały dwie przypadłości: szczególna fobia i zaburzona perystaltyka. Paniczny lęk przed liczbami parzystymi spowodował, że na swoje cele obierał wyłącznie trzy-, pięcio i siedmiotysięczniki. Jako apatryda z wyboru, przeciwnik państw narodowych, wybierał tylko szczyty graniczne i pokonywał je – nierzadko wytyczając nowe drogi – ściśle granicą.

 

Nękający go przez całe życie zespół jelita drażliwego wymusił na nim doskonałość w dziedzinie tzw. błyskawicznego wycofu, co w czasach jurajskich solówek oznaczało po prostu gracką wspinaczkę w dół, lecz w górach typu alpejskiego był z tym większy kłopot, więc zaczął się wspinać w pielusze. Z połączenia obsesji i niedomagań jednostek jelitarnych wziął się jego największy dotąd wyczyn. Co prawda jego idee fixe rychło stało się przełamanie lęku i ludzkich barier, a więc zdobycie zimą K2, wprawiał się na nieparzystym K1, czyli Maszerbrumie, którego 3,5 kilometrową ścianę, jedno z największych wyzwań wspinaczkowych na świecie, zdobył w stylu alpejskim, na lekko, w zawrotnym czasie.

 

Fot. Władysław Czulak 

 

Środowisko oczywiście zakwestionowało metodę – używał bowiem dwóch podgrzewanych przepychaczy toaletowych, które osobiście stuningował na potrzeby wspinaczki lodowej. Lata przemarnowane w sławojkach za potrzebą uczyniły zeń wynalazcę (jak wiemy, potrzeba matką wynalazków).  Purystom dał odpór, twierdząc, że zamiast wbijać w lód dziaby on jest bardziej eko: przykleja się do lodu, lekko go tylko nadtapiając – metoda jest podobna, tylko znacznie szybsza, bo ssawki można po lodzie przesuwać – dzięki temu wyśmigał gładką ścianę w tempie sprinterskim. Od kilkunastu lat wszystkie swoje oszczędności i siły skupił na projekcie wykucia tunelu w masywie K2. Obliczył, że sztolnia zbliża się do wierzchołka i tak przyspieszył prace kopalniane, żeby zdążyć przed końcem kalendarzowej zimy. Udało się – wychynął na szczycie dokładnie o 20.20 20 marca, postawił stopę na szczycie, zarejestrował temperaturę odczuwalną minus 75 stopni Celsjusza i mimo, że był odziany w doskonale izolujący kombinezon oraz maskę, jego ciało zaczęło błyskawicznie ulegać wychłodzeniu. Nawet tak krótki pobyt na szczycie groził śmiercią, a trzeba przyznać, że trafił na solidne oczko pogodowe, zwykle bywa tam znacznie zimniej.

 

Fot. Władysław Czulak 

 

W wywiadzie udzielonym po powrocie do bazy powiedział: „Chciałem w ten sposób uchronić kolejne pokolenia himalaistów przed samozagładą. Tego szczytu zimą nie da się zdobyć – nawet to, co z dołu wygląda na oczko pogodowe jest dla człowieka daleko poza biegunem zimna. Równie dobrze można próbować nurkować w wulkanie. Są tańsze sposoby samobójstwa. Dalsze obleganie tej góry nie ma sensu, jestem pierwszym i mam nadzieję ostatnim człowiekiem, który postawił stopę zimą na Czogori. Wracajcie do swoich rodzin, chodźcie w góry dla przyjemności, wybierzcie życie.

 

Pierwsze pomruki i pohukiwania ludzi gór są jednoznaczne: wypowiedź Grun de Berga uznają za skandaliczną:

 

Trzeba mieć niebywały tupet, żeby podważać zasadność narodowych programów himalaistycznych, będąc bezpaństwowcem”, powiada znany wspinacz zastrzegający sobie anonimowość.

 

„K2 wciąż czeka na to, by ktoś zatknął na szczycie polską flagę zimą” – dopowiada.

 

W kuluarach klubów wysokogórskich mówi się o kolejnej błazenadzie starego durnia, który już nie wie, jak na siebie zwrócić uwagę.

 

Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść.” – mówi inna alpinistka związana z PZA, prosząc, by nie podawać jej personaliów. Są jednak także liczni fani Grun de Berga. Powstaje właśnie film biograficzny skupiony na wczesnych, pionierskich latach jego działalności; twórcy spoglądają na jego postać między innymi oczyma żony.

 

Premiera odbędzie się we wrześniu tego roku na XXIV Festiwalu Górskim w Lądku-Zdroju, sam Władek Grun de Berg zapowiadany jest jako jedna z największych gwiazd imprezy.

 

Wojciech Kuczok



 

Post Scriptum

 

Himalaista z Zielonej Góry inspiracją dla pokoleń

 

„Grun de Berg. Wyzwanie”  - właśnie powstaje film o wybitnym himalaiście z Zielonej Góry. Premiera już we wrześniu, podczas Festiwalu w Lądku-Zdroju.

 

Kadr z filmu "Grun de Berg. Wyzwanie", którego premiera już we wrześniu w Lądku-Zdroju podczas 24. Festiwalu Górskiego im. Andrzeja Zawady. 

 

Władysław Grun de Berg, jak mówią twórcy biografii himalaisty, Michał Malinowski i Marcin Olechnowski, przez wiele lat żył w zapomnieniu,i ma za sobą długi okres nieobecności w górach.

 

- Jednak teraz dokonał czegoś, co zainspiruje pokolenia, dlatego chcieliśmy przybliżyć jego sylwetkę szerszej publiczności – dodają reżyserzy.

 

Kilka lat temu udało mi się zrobić wywiad z Władysławem Grun de Bergiem do „Taternika”, jednak Polski Związek Alpinizmu odrzucił materiał, ponieważ ten nietuzinkowy himalaista działał poza strukturami jedynej słusznej organizacji.

 

Obecnie, wyrugowany z programu PHZ, finansujący wyprawy z pieniędzy zielonogórskich winiarzy (jak wiemy, Zielona Góra to mekka dla enoturystów), pracuje nad projektem „Wszystkie ośmiotysięczniki jednej zimy 2019/2020”.

 

Na ostatnim z nich, Evereście, ma stanąć 17 lutego 2020 r. Dokładnie w 40. rocznicę zdobycia tego szczytu zimą.

 

Oficjalny program i skład wyprawy zostanie ogłoszony 20września w Lądku-Zdroju.

 

Renata Wcisło


KOMENTARZE
Nick *:
 k
Twoja opinia *:
 
Dodaj komentarz
Piotr
Racja. Jednak to jest nazwisko. A te, jak wszystkie nazwy własne, mogą być zapisywane niekoniecznie zgodnie z zasadami, np. Jakóbiak. Dziękujemy jednak za czujność, bo w wychwytywaniu błędów każda para oczu mile widziana :)
Iwona
Jeżeli zdecydowsliacie się Państwo na niemiecki tytuł filmu to przynajmniej powinien być on poprawnie napisany . Nie ma w jez. niemieckim takiego wyrazu jak " Grun" ... powinno być " Grün" a jak nie ma mizliwosci nspisania luterki "ü" to powinno byc "Gruen".

 
 
 
Copyright 2004 - 2024 Goryonline.com