baner
 
 
 
 
baner
 

W najnowszych GÓRACH (267): "Przewyższenie – o wyższości wysokości nad dyktatem dystansu"

Jeśli zapytać kogokolwiek, ile przebiegł w górach, z pewnością pochwali się jakąś liczbą kilometrów... Nie w pionie, lecz w poziomie. To przykład, że siła przyzwyczajenia jest mocniejsza od siły grawitacji, a wyobrażenie o trudach górskiej aktywności nadal kreuje magia dystansu.

Killian Jornet na szkockiej grani; fot. Jordi Saragossa / Salomon

 

Myśląc o przewyższeniu czujemy respekt, jednak to przede wszystkim dystans kształtuje nasze pojęcie o powadze wyzwania. „Planuję pokonać górską setkę” czy też „chciałbym zostać ultrasem” – najczęściej tego rodzaju zapewnienia słyszymy od osób, które chcą sprawdzić granice swoich możliwości. Przewyższenie nie jest tu wiodącą informacją.

 

A gdyby zamienić priorytety? Oceniać aktywność sumami podbiegów, zliczać metry w pionie i przestać zwracać uwagę na dystans? Można też pójść dalej – ograniczyć odległości w poziomie, na rzecz zwiększania wartości wertykalnych. Zanim ten sposób myślenia zaprowadzi nas pod pionową (wspinaczkową) ścianę, po drodze odkryjemy fascynującą przestrzeń nowych możliwości.

 

SKITURY


Narty zapewniają efektywniejsze „urabianie” wysokości, niż bieganie. Nie chodzi tu nawet o specyfikę ruchu podczas podejścia – można się spierać, czy lepiej nogi przesuwać bez ich unoszenia (narty), czy stawiać krótkie a szybkie kroki (bieg) – ważniejsza jest optymalizacja fazy nie mającej bezpośredniego znaczenia w powiększaniu wyniku przewyższenia, czyli transfer ze szczytu do jego podstawy. Zakładając oczywiście, że wysokości nie uzyskujemy za jednym razem, jak ma to miejsce na przykład w biegach typu alpejskiego. W Polsce trudno jednak w ten sposób zaliczyć więcej niż 1000 m pozytywnego przewyższenia, więc chcąc zrobić jak najwięcej rund musimy szybko i z jak najmniejszym wydatkiem energii pokonać trasę w dół. Zbiegając nigdy nie osiągniemy takiej efektywności jak na nartach. 

 

A jaką skuteczność możemy osiągnąć na nartach? Skoro mowa o mistrzach wytrzymałości, to typując tych z czoła listy bez zbytniego ryzyka pomyłki możemy wstukać do wyszukiwarki nazwisko Jornet. Kilian Jornet. Ubiegłej zimy, korzystając z 2 tras ośrodka narciarskiego Tusten w Norwegii, pokonał 23 486 metrów sumy podejść, które uzyskał w 51 rundach, pokonując... 195 km. Jak widzimy, skupiając się na jak największym przewyższeniu nie sposób uniknąć dużego dystansu.

 

Kilian podczas ustanawiania rekordowego przewyższenia na trasie w Tusten w Norwegiil fot. Matti Bernitz / Lymbus

 

BIEGANIE


A ile wylicytują biegacze? Sięgając po jeden ze świeższych przykładów wytrzymałościowego rekordu znowu pojawia nam się niezmordowany Katalończyk. Kilian Jornet ruszył wprost spod domu w Norwegii, wyposażony w kilka najpotrzebniejszych na długim dystansie rzeczy.

 

Śnieżne pola, wspinanie w kruchym terenie, zjazdy na linie...  Wybrana przez Kiliana trasa nie wyglądała jak wygodne ścieżki UTMB. Poza tym częste wyjścia na szczyty i zejścia na poziom fiordów sprawiły, że przy zbliżonym do biegu wokół Mont Blanc dystansie – około stu mil – przewyższenie w „przydomowym ogródku” Jorneta okazało się być ponad dwukrotnie wyższe i wyniosło 22 000 metrów. Ten wynik uzyskał po 56 godzinach akcji praktycznie non stop (w tym czasie spał w sumie 1,5 godziny) i pokonaniu 168 kilometrów. […]

 

Więcej o „kulcie przepychy” oraz o efektach jakie przyniosła prosta zmiana treningowych priorytetów w przypadku Krzyśka Dołęgowskiego – posiadającego najlepszy rezultat aż do tegorocznej edycji ultramaratonu „6 × Babia Góra” – przeczytacie w najnowszych GÓRACH (267).  

 

Tekst: Piotr Gruszkowski

 

Film ze wspomnianego biegowego wyzwania znajdziecie pod tym linkiem

 

KOMENTARZE
Nick *:
 k
Twoja opinia *:
 
Dodaj komentarz
 
 
 
Copyright 2004 - 2024 Goryonline.com