W sierpniu tego roku Zakopane po raz pierwszy w historii było gospodarzem Mistrzostw Europy w bulderingu – jednej z najważniejszych imprez pod auspicjami IFSC (Międzynarodowej Federacji Wspinaczki Sportowej). Zmagania o czempionat Starego Kontynentu, rozegrane pod sam koniec sezonu, pokazały po raz kolejny, jak silną i szeroką kadrą dysponują Słoweńcy, zwłaszcza w jej żeńskim składzie. Po imponującym, potrójnym zwycięstwie na Mistrzostwach Świata Janji Garnbret i triumfie, jaki odniosła Mia Krampl w prestiżowych Arco Rock Master, tym razem najwyższe laury zgarnęła zaledwie 19-letnia Urška Repušič, finiszując w Zakopanem, notabene tuż przed swoją rodaczką, Vitą Lukan. Obserwując imprezę z bliska, jak również przyglądając się całemu tegorocznemu sezonowi i nie mogąc wyjść z podziwu dla świetnej dyspozycji Słowenek, postanowiłem podpytać świeżo upieczoną Mistrzynię o sekret kryjący się za tak spektakularnymi wynikami.
Urška Repušič podczas Mistrzostw Świata Juniorów w Arco; fot. Piotr Drożdż
Gdy u progu sezonu relacjonowaliśmy Studio Bloc Masters (Słowenki stanowiły wówczas połowę finałowej stawki – przyp. red.), żartowaliśmy, że zawody powinny być nazwane nieoficjalnymi Mistrzostwami Słowenii w bulderingu. teraz wspólnie z Vitą Lukan zajęłyście dwa pierwsze miejsca na podium Mistrzostw. Jak to robicie!?
Tak, to prawda – mamy szeroką, ale i zwartą kadrę. Słowenia jest bardzo mała, więc nie ma problemu w organizowaniu cyklicznych treningów, w których uczestniczymy wszyscy. Trenujemy wspólnie przed sezonem i w trakcie jego trwania. Bardzo ważne jest wsparcie, które otrzymujemy od naszych trenerów zarówno prywatnych, jak i narodowych. To dzięki ich zaangażowaniu i poświęceniu możemy się rozwijać. Rzecz ma się podobnie w przypadku routesetterów, których rola w całym procesie jest nieoceniona, ponieważ świetna forma fizyczna nie wystarczy, jeśli nie umiesz błyskawicznie odczytywać właściwych sekwencji na zawodach. Jeszcze kilka lat temu, gdy wspinanie sportowe nie było tak popularne, ci ludzie dzielili się swoją wiedzą i doświadczeniem głównie z pasji, często nie otrzymując za to adekwatnego wynagrodzenia. Teraz na szczęście realia są już dużo bardziej profesjonalne, ale „stary duch” pozostał –tworzymy społeczność, w której każdy kocha to, co robi, i jest w to w 100% zaangażowany. Staramy się nawzajem inspirować i motywować. Dzięki takiemu działaniu żaden sportowy cel nie jest niemożliwy do zrealizowania. Chciałam podziękować w szczególności takim osobom z naszego teamu, jak Gorazd Hren, Luka Fonda, Urh Čehovin, a także wszystkim, którzy pracują ciężko każdego dnia na to, byśmy mogli spełniać swoje marzenia.
Trenowanie na co dzień z tak silnymi i ambitnymi wspinaczami musi być świetnym, ale i wymagającym doświadczeniem. Czy między wami panuje rywalizacja, czy raczej funkcjonujecie bardziej jako team?
Wspinanie jest indywidualnym sportem, w którym każdy dąży do bycia najlepszym. Jednak niezależnie od tego tworzymy zgraną paczkę: wspieramy się i wspólnie świętujemy sukcesy. Uważam, że to rewelacyjne, bo kiedy ktoś z nas wygrywa, wszyscy pozostali się cieszą. Zawsze dobrze czujemy się w swoim gronie i nawet staliśmy się znani z tego, że głośno dopingujemy się nawzajem w trakcie zawodów. ;-)
Ponadto, każdy w naszej kadrze reprezentuje sobą coś unikalnego, dzięki czemu mogę się od niego uczyć: są osoby bardzo silne mentalnie, takie, które świetnie odnajdują się w formacjach połogich, eksperci od koordynacyjnych skoków i dynamicznych ruchów, nie brakuje też osób wyróżniających się niesamowitą siłą lub imponujących pod względem mobilności. Sporą dawkę inspiracji czerpię z lektury postów na Instagramie, gdzie staramy się dzielić swoimi przemyśleniami i pokazywać, jak przezwyciężamy trudności, kontuzje, problemy natury mentalnej, nieobce żadnemu zawodnikowi czy zawodniczce.
Z przyjaciółką i rywalką w jednym: Janją Garnbret; fot. Piotr Drożdż
Mija już kilka lat odkąd Janja Garnbret wzięła szturmem międzynarodową scenę zawodniczą kobiet, wygrywając praktycznie wszystkie możliwe trofea. Sądząc po wynikach, jest naturalną liderką w waszym teamie. Czy jej postawa miała wpływ na rozkwit formy u ciebie i twoich koleżanek?
Janja nie tylko nas inspiruje i motywuje tym, co robi, ale przede wszystkim jest świetną i bardzo dobrą osobą, którą mogę określić mianem prawdziwej przyjaciółki. To szczęście, że możemy stawiać ją sobie za wspinaczkowy wzór – ma naprawdę ogromną wiedzę i umiejętności, którymi się z nami dzieli. Jest niesamowicie utalentowana, ale nie poprzestaje na tym i bardzo ciężko pracuje, co również działa na nas motywująco. Można powiedzieć, że jest żywym dowodem na poparcie teorii, że w sporcie nie ma żadnych ograniczeń poza tymi, które samemu sobie stawiasz. Ty decydujesz, ile energii i pasji wkładasz w treningi, ile jesteś w stanie poświęcić i jak daleko chcesz zajść. Janja zrobiła bardzo dużo dla naszego sportu zarówno w skali międzynarodowej, jak również krajowej – w Słowenii wiele dzieci zaczęło się wspinać właśnie ze względu na nią i pod wpływem jej osiągnięć. Cieszę się, że otaczają mnie tak niesamowite osoby i jestem im bardzo wdzięczna.
***
Pełen wywiad z Uršką przeczytacie w najnowszym, 270 numerze GÓR.