baner
 
 
 
 
baner
 

W najnowszych GÓRACH (272): „Zimowa droga Andrzeja Zawady - K2” – niepublikowane archiwum filmowe!

Inauguracja zimowych sezonów w Karakorum, karawana o mroźnej porze roku na lodowcu Baltoro, monstrualny budżet i zaskakujące problemy logistyczne – to tylko niektóre wyzwania, z jakim musieli się zmierzyć główni organizatorzy wyprawy na K2 w 1988 roku, Andrzej Zawada i Kanadyjczyk Jacques Olek. O kulisach przedsięwzięcia w wywiadzie filmowym przeprowadzonym w 1993 roku rozmawiał z nimi Marian Sajnog. Całość tego niezwykłego, niepublikowanego do tej pory materiału znajdziecie na kanale GÓRY TV – w dwuodcinkowej serii, której pierwszą część przedstawimy już niebawem.

 Fot. arch. Krzysztof Wielicki

 

GÓRA PIENIĘDZY


Andrzej Zawada: Ta wyprawa pomogła nam opracować budżet i wysunęła pewną ideę zdobywania pieniędzy. Niestety, ekspedycja na K2 była o tyle droższa, w porównaniu do Cho Oyu, że trzeba było jeszcze dołączyć Anglików. Dwa kraje, Polska i Kanada, to było za mało.

 

Jacques Olek: Krążyła fama, że była to „milionowa” wyprawa. Po pierwsze, nie wydano na nią więcej niż 250 000 dolarów. Ale nie tylko środki finansowe były ważne – w budżet trzeba wliczyć sprzęt od sponsorów, którzy w ten sposób dostarczyli następne ćwierć miliona. A ostatnim rejsem statku Batory zostało przewiezione z Kanady do Polski sześć ton sprzętu i żywności – za darmo! (…)

 

Andrzej Zawada w bazie podczas zimowej wyprawy na Everest i Lhotse, zima 1988 rok; fot. Krzysztof Wielicki

 

WYŻYNY IMPROWIZACJI


AZ: Spotykaliśmy się z Jakiem w Paryżu, ponieważ stan polskiej telefonii nie pozwalał na to, żeby dzwonić do wszystkich miejscowości, gdzie mieliśmy sprzęt i gdzie byli nasi ludzie. W Paryżu siedzieliśmy przy dwóch aparatach, a dwa samochody jeździły po Europie i zwoziły sprzęt. Nigdy nie było wiadomo, czy nie będzie jakiejś akcji na granicy, jednocześnie trzeba było mieć kontakt z kolegami w Anglii i z biurami LOT-u. Nie było bezpośredniego połączenia telefonicznego z Polski do Pakistanu. Dzwoniliśmy do kolegów do Londynu, a oni do Pakistanu.

 

JO: Opiszę tylko jeden epizod. Posyłamy do Polski materiał nylonowy, żeby uszyć kurtki i śpiwory. Andrzej ma już puch, ktoś jedzie z Polski do NRD, żeby zdobyć igły do szycia, ale w ostatnim momencie okazuje się, że są trudności ze zdobyciem nici. Odbieram w Montrealu telex o godzinie czwartej, że nici muszą być kupione przed piątą, by dotrzeć samolotem do Warszawy następnego dnia. Inaczej nie będzie można uszyć kurtek. To działo się dwadzieścia dni przed wyjazdem! Takie momenty mieliśmy bardzo często. Dla mnie to była jedna z największych improwizacji, z jakimi miałem do czynienia. (…)

 

***

Więcej w najnowszym numerze GÓR (272), a całość wywiadu w dwuodcinkowej serii na kanale GÓRY TV – zapraszamy!

 

KOMENTARZE
Nick *:
 k
Twoja opinia *:
 
Dodaj komentarz
 
 
 
Copyright 2004 - 2024 Goryonline.com