baner
 
 
 
 
baner
 
2021-01-22
 

W najnowszych GÓRACH (277): „Jak ugryźć Kanadę na nartach?”

Czy warto lecieć 12 000 kilometrów, żeby tylko pojeździć na nartach? Co jest tak wyjątkowego w kanadyjskiej zimie, że ludzie z całego świata wracają do niej co sezon? Od kilku lat staram się regularnie odwiedzać z nartami kraj syropu klonowego, jasnego lagera i chrupiącego bekonu, więc tego typu pytania trafiają do mnie coraz częściej. Bez wahania odpowiadam, że przynajmniej raz w życiu trzeba odwiedzić to miejsce.

 Zjazd kuluarem Forever Young z Youngs Peak, Rogers Pass; fot. Grayson Tamberi

 

Przyjemność płynąca z jazdy na nartach to uczucie znane wszystkim miłośnikom tego sportu, ale dopiero możliwość śmigania w głębokim, zimnym i lekkim puchu zapewnia doznanie tak mocne, że graniczące z ekstazą. Wyobraźmy sobie miejsce, gdzie śnieg pada często gęsto przez pięć miesięcy w roku – w niektórych rejonach średnio 12,5 metra na rok – a teren wokół to istny raj dla każdego, kto kocha góry. Ogromne lodowce, potężne szczyty, alpejskie ściany, strome lasy pocięte żlebami i gęsto usiane formacjami skalnymi, rwące rzeki, ogromne wodospady i jeziora, a wszystko to przykryte najlepszej jakości śniegiem. Na zachodzie wznoszą się Góry Nadbrzeżne, sięgające wybrzeża Pacyfiku, a od wschodu, ponad płaskowyżami w centralnej części prowincji, wyrasta potężny łańcuch kontynentalny Gór Skalistych, podzielony na mniejsze łańcuchy, takie jak Rockies, Purcells, Selkirks, Columbia, Monashees i Cariboo.

 

To właśnie Kolumbia Brytyjska. Cała ta różnorodność terenu obficie zasypana śniegiem dostępna jest nie tylko ze śmigłowca czy skutera. Rejon jest świetny przede wszystkim dla narciarzy kochających skitury w każdej postaci. Nieważne, czy działasz wyłącznie w oparciu o foki i siłę własnych mięśni, czy też wspierasz się wyciągiem – wspólnym mianownikiem zawsze będzie zjazd, który wywołuje uśmiech od ucha do ucha. I właśnie dla osób, które szukają tego rodzaju przyjemności, przygotowałem krótki zestaw mniej lub bardziej praktycznych informacji. (…)

 

 Wiosenny skitur z noclegiem w okolicy Rogers Pass; fot. arch. S. Styrczula-Maśniak

 

Planując wyjazd do Kanady, warto się do niego solidnie przygotować, bo skala i liczba tematów potrafią zaskoczyć. Ludzi w tamtych rejonach jest relatywnie mało, a co za tym idzie – mniejsza jest również liczba komercyjnych ośrodków narciarskich, które w Europie często służą za punkt wypadowy do skiturowych działań. Kanadyjskie resorty, małe i duże, mają wspólną politykę regulującą zasady jazdy poza trasami. Na obszarach wchodzących w skład ośrodka prowadzona jest pełna kontrola lawinowa i monitorowanie warunków, za co odpowiedzialne są służby resortu. Granice terenu są wyraźnie oznaczone, a opuszczając je, zwalniamy władze obiektu z tej odpowiedzialności. Dodatkowo, w niektórych miejscach obowiązują oddzielne reguły, do których lepiej się stosować. Istnieje też możliwość uprawiania tzw. slackcountry, czyli działania z poziomu ośrodka i w jego najbliższej okolicy. W oparciu o krótkie podejścia na fokach wzrasta dostępność terenu i liczba zjazdów.

 

Działając niezależnie i eksplorując góry na skiturach, możemy korzystać ze schronisk. Obiekty te dzielą się na prywatne i ogólnodostępne. Do tych pierwszych zazwyczaj dotrzemy jedynie śmigłowcem – transport i przewodników na miejscu zapewniają agencje. Pośród ofert komercyjnych znajdziemy obiekty zarówno okropnie drogie, przypominające zimowe pałace z wszelkimi wygodami, pełną obsługą, śmigłowcami (heli skiing) i ratrakami (cat skiing), jak i nieco tańsze, dające możliwość indywidualnego gotowania i działania na skiturach, samodzielnie lub z przewodnikiem. Druga kategoria obejmuje sieć bezobsługowych schronisk należących do Kanadyjskiego Klubu Alpejskiego (ACC), w których możemy zarezerwować miejsce za opłatą (średnio 50 dolarów kanadyjskich za noc). Te proste i schludne chaty są dostępne z foki, zlokalizowane w miejscach o potencjale skiturowym, wyposażone w podstawowe sprzęty, jak garnek do topienia wody, piec na drewno bądź gaz, materac i prosty kibelek. (…)

 

 W okolicy szczytu Youngs Peak, rejon Rogers Pass fot. arch. S. Styrczula-Maśniak

 

Więcej o możliwościach eksplorowania na nartach gór Kolumbii Brytyjskiej przeczytacie w najnowszym numerze GÓR (277).

 

Tekst: Szymon Styrczula-Maśniak 

KOMENTARZE
Nick *:
 k
Twoja opinia *:
 
Dodaj komentarz
 
 
 
Copyright 2004 - 2024 Goryonline.com