baner
 
 
 
 
baner
 

W zimowych GÓRACH (276): „Chadar – wszystkie kolory lodu”

Jednym z moich większych outdoorowych lęków jest strach przed poślizgnięciem się. Jestem też okropnym zmarzluchem. W związku z tym postanowiłam pojechać zimą w indyjskie Himalaje na wędrówkę po zamarzniętej rzece – Chadar Trek.

 Wielobarwne skały, które wznoszą się do 600 metrów nad rzeką, wyglądają jak filmowe dekoracje; fot. Olga Mytnik

 

Jechałam z duszą na ramieniu. Wracałam co prawda do ukochanego Ladakhu, ale po raz pierwszy kupiłam wycieczkę w lokalnym biurze turystycznym. A zatem wszystko będzie zorganizowane: ktoś poniesie mój namiot i śpiwór, ktoś ugotuje jedzenie, ktoś inny powie, którędy mam iść. Czy – przyzwyczajona do samotnych wyjazdów, wolności decydowania o sobie, spontaniczności – będę w stanie to znieść? Poza tym już przed samym wylotem, w środku krakowskiej styczniowej pluchy, obserwując zdjęcia znajomych z urlopów w ciepłych krajach, myślałam sobie: „Co cię, do cholery, podkusiło, żeby zadłużać się na bilet do miejsca, gdzie będzie –30°C?!”.

 

Droga do dawnego królestwa

Chadar po ladakijsku oznacza po prostu zamarzniętą rzekę. Tak więc chadarów zimą w Ladakhu tworzy się mnóstwo, ale ten najbardziej znany to Zanskar – rzeka, która skuta lodem w tym okresie stanowi jedyną możliwość dotarcia do regionu o tej samej nazwie. To tędy mieszkańcy okolicznych wiosek chodzą po żywność, załatwić sprawę w urzędzie czy dostać się do jedynego w Ladakhu lotniska… Towary transportują na drewnianych sankach. W miejscach, gdzie lód rozmarzł i trzeba przejść po kostki, po kolana albo i po pas w wodzie, zakładają sanki na plecy. Nie wiadomo, ile czasu jeszcze będą tak chodzić. Wzdłuż Zanskaru buduje się droga, która ma tchnąć w dawne królestwo powiew cywilizacji. Poza tym rzeka z roku na rok coraz słabiej zamarza. Armia indyjska, stacjonująca w pobliskich bazach, co jakiś czas podejmuje decyzję o tymczasowym wstrzymaniu ruchu na Chadarze, z powodu zbyt dużego niebezpieczeństwa. Jednak do tej pory każdej zimy kolejne grupy turystów, tragarzy, przewodników i lokalsów ruszały szlakiem po lodzie.

 

Odpoczynek na lodzie; fot. Olga Mytnik 

 

Mieliśmy ruszyć i my: mój przyjaciel Abhimanyu, siedmiu młodych Hindusów, przewodnik Jeet, lokalny przewodnik Lobzang, ośmioosobowa ekipa pomocników i ja. Zanim to jednak nastąpiło, musieliśmy się zaaklimatyzować. Podczas Chadar Treku nie zdobywa się wysokości, niemniej samo Leh – stolica Ladakhu – leży na około 3500 metrach, więc przyzwyczajenie się do mniejszej ilości tlenu jest wskazane. Okazało się, że nasza aklimatyzacja obejmuje też przywyknięcie do mrozu. Zostaliśmy co prawda zakwaterowani w pensjonacie z ogrzewaniem, jednak nie było ono w stanie roztopić kilkucentymetrowej warstwy lodu na podłodze w łazience, szronu na ścianach i wielkiego sopla zwisającego z kranu. Kaloryfer działał mniej więcej od 18.30 do północy i można było to poczuć, jedynie przytulając się do niego. Myślę, że temperatura w naszym pokoju zawsze wynosiła poniżej –10°C. (…)

 

 Biwak w zakolu rzeki; fot. Olga Mytnik

 

Na lodzie

Z odprawy, którą przewodnik zrobił nam jeszcze w pensjonacie, najbardziej zapamiętałam dwa zdania: You WILL fall i On Chadar, hygiene is a myth. Na zamarzniętej rzece nie używa się raków, niezalecane są kijki. Raki psują lód, a kijki – w razie problemów z równowagą – na twardej pokrywie mogą okazać się fałszywymi przyjaciółmi. Za to gumiaki sprawdzają się świetnie. Szczególnie na tych fragmentach treku, gdzie pierwsza warstwa lodu rozmarzła i wciąż idzie się po szklanej tafli, ale po kostki, a czasem i po łydki w wodzie. Technika chodzenia, która ma nam zapewnić względną  równowagę, to „krok pingwina” – ruch posuwisty, prawie bez odrywania stóp od podłoża i zginania kolan. Nie mniej ważna technika upadania obejmuje w zasadzie jedno zalecenie: zawsze do tyłu! Nasze plecaki są dość duże, mimo że nie niesiemy namiotów ani śpiworów – wypełniają je grube warstwy ubrań na zmianę (tylko na wypadek kąpieli!) i po dwa termosy z wrzątkiem na osobę. Będą więc amortyzować lądowanie w razie wywrotki. No a przecież wywrócimy się na bank. (…)

 

Więcej o wędrówce po zamarzniętej rzece w Himalajach dowiecie się z zimowych GÓR (276).

 

Tekst i zdjęcia: Olga Mytnik

KOMENTARZE
Nick *:
 k
Twoja opinia *:
 
Dodaj komentarz
 
 
 
Copyright 2004 - 2024 Goryonline.com