baner
 
 
 
 
baner
 
2016-09-28
 

XXI Festiwal Górski w Lądku Zdroju zakończony!

Senna atmosfera uzdrowiskowego miasteczka i atomowa energia ludzi ogarniętych pasją do gór. Leniwie spacerujący kuracjusze i osobnicy z nieuleczalnym ADHD, którym nie wystarczały festiwalowe prelekcje i pokazy filmów, i którzy krótkie przerwy wypełniali wspinaczką, biegami górskimi lub przynajmniej rąbaniem drewna ;). Tak, to naprawdę dziwne połączenie, które w Lądku nie tyle sprawdza się od lat, co funkcjonuje coraz lepiej.  

 

 

 

Tegoroczny Festiwal zaczął się niemal dokładnie z nadejściem jesieni. Tej najpiękniejszej, zalewającej góry miękkim światłem nisko zwieszającego się słońca i wnoszącej dziwny spokój po zwariowanym lecie… Nic z tego, jeśli chodzi o spokój, to Lądek Zdrój na nostalgiczną jesień musiał poczekać kilka dni dłużej, bo od czwartku do niedzieli miasteczko opanowali ludzie, którzy nie uznają bezczynności. Program Festiwalu, rozpisany precyzyjnie niczym rozkład jazdy metra w Nowym Jorku, skłaniał do ciągłych poszukiwań kompromisów i szybkiego przebierania nogami, w drodze pomiędzy kolejnymi atrakcjami. Warto też było pomyśleć nad opcją klonowania, ponieważ w żaden inny sposób nie dało się na przykład pogodzić warsztatów „Jak zdobyć górę?” z biegiem górskim Brubeck K2 Run (oczywiście na dystansie 8611 m) i zawodami wspinaczkowymi Lądek Big Wall Climbing.

 

 

 fot.Piotr Drożdż

 

Nie wspominając o filmie lub spotkaniach z autorami książek, które akurat odbywały się w tym samym czasie. Jednak większość istotnych punktów programu, tych z kategorii „do obowiązkowego zaliczenia” nie zmuszała do dokonywania traumatycznych wyborów, więc z małymi przerwami na jedzenie, kawę i plotki z dawno nie widzianymi znajomymi, można było spokojnie przemieszczać się pomiędzy klubem festiwalowym, big namiotem, kinoteatrem, a Geovitą. Było też jeszcze kilka innych miejsc wartych odwiedzenia, ale o tym w naszej relacji, w następnym numerze GÓR. Podobnie jak o festiwalowych gościach, prelekcjach, spektaklach, filmach, wystawach, warsztatach, zawodach… Trudno to wszystko na gorąco ogarnąć.

 

 

Przed oczami szybko zmieniają się obrazy: pękający w szwach namiot (o powierzchni prawdopodobnie kilku hektarów) podczas spotkania z Chrisem Sharmą, najciężej pracujący gość Festiwalu, czyli Alex Txikon rąbiący drwa na zimę dla całego miasteczka, Krzysztof Wielicki fotografujący się z tak wielką liczbą ludzi, że w grę wchodzi tylko populacja jakieś małego państewka, potężny zastrzyk pozytywnej energii od biegaczki górskiej Magdy Łączak, bohaterki filmu „Mój czas”, wzruszający film o wypadku nurkowym w jaskini, noszone na plecach kolejne paczki z najnowszym numerem Magazynu GÓRY, który tak chętnie kupowaliście, koncert Lao Che, zimna pizza nad ranem… Cztery festiwalowe dni w Lądku minęły szybko, intensywnie, pozostawiając mnóstwo wspomnień i ochotę na powrót. Jak każda dobra wyprawa górska. Nikogo chyba nie trzeba namawiać do powtórki za rok.

 

 

 

 

KOMENTARZE
Nick *:
 k
Twoja opinia *:
 
Dodaj komentarz
 
 
 
Copyright 2004 - 2024 Goryonline.com