baner
 
 
 
 
baner
 
2011-02-11
 

Yukon 60 i Narvik 3 Tatonki

Kiedy w Poznaniu w końcówce lutego 2009 nie było śladu po obfitych opadach śniegu, razem z dwójką zapaleńców gór ruszyliśmy na jego poszukiwanie na południe Polski.
Już w zeszłym roku próbowałem się dostać na biwak zimowy organizowany przez miesięcznik turystyki górskiej „n.p.m.”, ale dostałem odmowę. Tym razem się udało!

Idea biwaku polega na tym, aby wybranych zapaleńców gór nauczyć biwakowania w górach w zimie oraz poznać wszystkie zagrożenia, jakie mogą ich spotkać w warunkach śniegu i mrozu. Chociaż chodzę od paru lat po górach Polski – tych niższych i wyższych – nigdy nie spałem pod namiotem na śniegu… Zatem ostatni weekend lutego szykował się w Beskidzie Żywieckim. Baza biwaku mieściła się w schronisku na Hali Krupowej (1152 m n.p.m.) w paśmie Policy. W towarzystwie pary poznaniaków (Marty i Krzycha) po paru nocnych godzinach spędzonych w samochodzie dotarliśmy do Sidziny Wielkiej Polany. Stamtąd czekała nas prawie trzygodzinna wędrówka czarnym szlakiem do schroniska.

Na biwak postanowiłem wziąć ze sobą namiot, który posiadam od roku i testowałem go już latem podczas przejścia Głównego Szlaku Beskidzkiego (GSB).
Jednak lato to nie zima. Namiot Tatonki po złożeniu chowa się do worka, który jest płaski, a nie – jak zdążyłem się przyzwyczaić – do worka w kształcie walca. Dzięki temu mogłem go schować do komory głównej i ułożyć wzdłuż pleców. Rozwiązanie to testowałem już na GSB latem i chociaż w środku miałem mniej miejsca na bagaż, to ciężar rozłożony był równomiernie, a na zewnątrz plecaka mogłem mieć już tylko lekką karimatę oraz kijki trekkingowe. W Sidzinie organizatorzy każdemu uczestnikowi przydzielali rakiety śnieżne, co znacznie ułatwiło podejście, bowiem – jak się później okazało – u góry były prawie 2 m śniegu.

Przyznam, że przed biwakiem postanowiłem zainwestować w większy plecak trekkingowy, który będzie miał bardzo dobrze rozwinięty system nośny i pozwoli mi zabrać cały sprzęt na wyjazdy dłuższe niż 7 dni. Wybór padł na Yukona 60 o najbardziej optymalnym systemie nośnym spośród plecaków Tatonki – V2.

Jeszcze w Poznaniu fotografując spakowanego Yukona doszedłem do smutnego wniosku, że zapakowałem się po samą górę, biorąc objętościowo co najmniej tyle, ile wziąłem latem na 3 tygodnie. Sami widzicie, że pierwsza noc na śniegu wzbudza duże emocje. Plecak ważył ok. 16 kg i mimo dużych rozmiarów dobrze się go zakładało. Punktują tu bardzo rączki zarówno z przodu jak i z tyłu plecaka. Gdziekolwiek go przenosiłem lub zdejmowałem, zawsze miałem za co chwycić. Pasy nośne ramion spełniały dobrze swoją rolę, aczkolwiek trochę się natrudziłem, by je dobrze wyregulować. Ale dzięki temu ciężar dobrze leżał na plecach, co przy podchodzeniu w rakietach po takim śniegu ma niebagatelne znaczenie. W końcu wraz z plecakiem ważyłem niespełna 100 kg. Podczas podchodzenia co ok. 15 min robiłem dwuminutowe przerwy, jednak od dawna nie chodziłem z takim ciężarem. W połowie podejścia zauważyłem, że plecak leży mi na tyle wygodnie, ze nawet nie potrzebuję go zdejmować. Naprawdę dobrze wyregulowane pasy oraz ściągnięty pas biodrowy przenoszą ciężar na biodra i nogi. Nie znaczy to jednak, że szło mi się lekko. Im wyżej szliśmy, tym większa mgła nas otaczała. W końcu weszliśmy na dużą polanę. Wąska przechodzona przez rakiety ścieżka biegła wzdłuż tyczek. Widoczność sięgała 20 m. Dochodząc do drogowskazu zorientowaliśmy się, że to już Hala Kucałowa, na której brzegu od zachodu położone jest schronisko.

Po zarejestrowaniu się w przytulnej jadalni postanowiliśmy jeszcze za jasnego wykopać sobie platformę pod namioty. Okazało się, że amerykańska wojskowa saperka nie ma szans na walkę z takimi ilościami śniegu, toteż metodą targowania i negocjacji wydębiliśmy 2 schroniskowe szufle i zaczęliśmy wyrównywać teren. Po wejściu w nasze planowane fundamenty i zapadnięciu się po pas poczułem, jaką pracę mamy do wykonania. Półtorej godziny nie czuliśmy ani trochę mrozu, kopiąc i odrzucając śnieg. Potem uklepywanie i wyrównywanie. Jednak to, co wydawało się nam uklepaną platformą pod namiot, okazało się po rozłożeniu namiotów równią pochyłą. Jednak zgodnie stwierdziliśmy, że jakoś tę noc wytrzymamy, a ewentualnie w sobotę zrobimy poprawki.

Od razu muszę zaznaczyć, że Narvik 3 nie jest namiotem zimowym, więc nie posiada fartuchów przeciwśnieżnych. Jednak dokupiłem do niego latem drugą podłogę, którą rozkładam zawsze przed rozłożeniem właściwego namiotu. Latem izoluje i chroni podłogę sypialni przed przebiciem np. od kamienia czy gałęzi i pozwala na zachowanie czystości samego namiotu...

Dokończenie tekstu na Ceneria.pl.


 Źródło: www.tatonka.pl
 Źródło: www.tatonka.pl
 Źródło: www.tatonka.pl
 Źródło: www.tatonka.pl
 
KOMENTARZE
Nick *:
 k
Twoja opinia *:
 
Dodaj komentarz
 
 
 
Copyright 2004 - 2024 Goryonline.com