baner
 
 
 
 
baner
 
2006-02-15
 

Zima - jak zacząć?

Wspinaczka zimowa bez wątpienia przeżywa swój renesans. Z pewnością przyczyniła się do tego popularność drytoolingu i wspinaczki na lodospadach. Wielu wspinaczy właśnie od tych dyscyplin rozpoczyna swoją przygodę z rakami i dziabami


Zima to nie sezon, to zawód
- Sinclair Lewis


Wspinaczka zimowa bez wątpienia przeżywa swój renesans. Z pewnością przyczyniła się do tego popularność drytoolingu i wspinaczki na lodospadach. Wielu wspinaczy właśnie od tych dyscyplin rozpoczyna swoją przygodę z rakami i dziabami. Część z nich, zainspirowana małymi formami, podąża ku dużym – czyli górskim ścianom. Niniejszy tekst przeznaczony jest właśnie do tych Czytelników, którzy myślą o pierwszych zimowych krokach w górach. Z pewnością zainteresuje również ambitnych turystów wysokogórskich. Nawet jeśli niektóre z informacji zawarte w tym artykule wydaje się zwykłymi truizmami lub rażą „oczywistością”, to artykuł jako całość stanowi cenne „ABC wspinania zimowego”.

Istotnym czynnikiem wpływającym na to, że w ogóle decydujemy się zacząć wspinać zimą są warunki – dobre, złe czy obojętne. Ale co to właściwie znaczy?

W kontekście wspinaczkowej zimy słowo „warunki” jest najczęściej używane nie tylko po to, żeby opisać, ile spadło śniegu, ile jest lodu czy śniegu w ścianie, ale przede wszystkim, aby określić jakiej jakości jest to śnieg. Duża ilość niezwiązanego śniegu, ucieszy narciarzy i snowbordzistów, ale nie wspinaczy. Do czasu, kiedy śnieg nie „siądzie” w dwu- czy trzykrotnym procesie odwilży i zamarzania, jego struktura nie wzmocni się. W takich górach jak Tatry ten proces zachodzi, praktycznie, od grudnia do kwietnia czy nawet maja.
Co to są dobre warunki? Pytanie wydaje się dość zasadne, gdyż wspinanie zimowe (cokolwiek się przez to rozumie – poważną drogę o charakterze alpejskim czy turystyczne przejście przez Zawrat) zyskuje coraz liczniejsze grono nowych zwolenników. Niestety, najczęściej jedynie z doświadczeniem zdobytym w lecie na skałach. Odpowiedź może nie być jednak tak prosta. Bywalcy tatrzańskich ścian w zimowych sezonach lat osiemdziesiątych powiedzą, że 10-15 lat temu warunki były dużo lepsze w porównaniu z występującymi w ostatnich latach. Młodsi stażem, niekoniecznie wiekiem, taternicy zimowi obecnej dekady, którzy „takich betonów ani ścieków nie pamiętają” taką wspinaczkę mikstową (skalno-śnieżną), z dużą ilością niezwiązanego śniegu, będą uważali za coś zupełnie naturalnego. Dla tych pierwszych to efekt globalnego ocieplenia, dla tych drugich – to połączenie zimy z dry-toolingiem, czyli z obecnie panującą modą. Warto więc mieć świadomość, kogo o tzw. warunki pytamy.

No, ale do rzeczy. Podczas „normalnej” zimy dobre warunki wystąpią trochę później, w każdym razie nie na początku sezonu. Idealnie, jeżeli warstwę spodnią, tę podstawową, stanowić będzie już związana z podłożem warstwa dużo wcześniej spadłego śniegu. Kolejne opady śniegu z właściwą ilością okresów odwilży/zamarzania pomiędzy każdym opadem spowodują, że procesy, które zajdą w strukturze śniegu „wyprodukują” dobre warunki. Na skutek odwilży świeży śnieg topi się i staje się bardziej zbity (gęsty), łącząc się z wodą z topniejącego lodu . Z kolei w procesie zamarzania powstaje lód firnowy lub firn. To jest właśnie to, czego wspinaczom zimowym trzeba.



Zimowa wspinaczka nie polega na mnożeniu trudności, ale na ich unikaniu

Dlatego zróbmy wszystko , żeby podnieść poprzeczkę naszych umiejętności i zaufania do siebie. Począwszy od zakupu koniecznego ubrania i ekwipunku na lekturze każdej szkoleniowej książki i obejrzeniu każdego instruktażowego filmu skończywszy. Zróbmy to, bo z pewnością warto.

Co dalej? Na początek będziemy potrzebowali odpowiedniego poziomu ogólnej sprawności. Wspinanie zawsze jest najlepszym sposobem przygotowania do wyczynów zimowych. Jeżeli nie możemy potrenować w samych górach, muszą wystarczyć bieganie czy jazda na rowerze. Jednak bez względu na to, czy biegamy, chodzimy na siłownię czy też wspinamy się w ciężkich butach w skałkach w deszczowy, zimny jesienny dzień, musimy pamiętać, że ma to służyć zamierzonym przez nas celom. Wtedy dopiero jesteśmy na dobrej drodze.

Planowanie jest bowiem kluczem przyszłych wspinaczek zimowych. Poniżej, podaję kilka rad, które, jeżeli chcemy, żeby były to szczęśliwe wspinaczki, powinny być wzięte pod uwagę.

Ratownictwo

Przećwiczmy zaimprowizowane procedury ratownictwa w razie wypadku (pierwsza pomoc, rozpoznanie oznak i symptomów wychłodzenia organizmu, zabezpieczenie rannego i międzynarodowe sygnały wzywania pomocy). Przypomnijmy sobie w praktyce, znane przecież z kursów skałkowych i letnich tatrzańskich, przynajmniej podstawowe metody autoratownictwa. Do telefonu komórkowego (jeżeli nie posiadamy radiotelefonu) wpiszmy kilka numerów (centrali górskiego pogotowia ratunkowego, najbliższego schroniska, kogoś, kto w schronisku został, etc.). Wpisywanie się do książki wyjść taternickich to absolutnie konieczność, ale dobrze też, jeżeli o naszym wspinaczkowym zamiarze wiedzą inni. Bardzo przydatne może okazać się zabranie z sobą na wspinaczkę kilku „prusików”, starych karabinków, taśm czy pętli. Lina podwójna (połówkowa), ogólnie rzecz biorąc, uczyni wycof czy ewakuację z rannym bardziej efektywną niż pojedyncza. Jeśli wymaga tego sytuacja, nie zastanawiajmy się nad pozostawianiem czegokolwiek w ścianie. Nasze życie jest warte więcej niż nasz ulubiony hak czy śruba lodowa.

Lawina

Nauczmy się rozpoznawać „sygnały wczesnego ostrzegania”, umiejmy dokonać przekroju struktury śniegu i ocenić poszczególne jego warstwy. Wiedza na temat procesów zachodzących w śniegu i mechanizmów związanych z powstawaniem lawin pomoże nam ocenić dużo łatwiej warunki panujące w górach. Idźmy w góry, ale z otwartą głową.

Pogoda

Obserwujmy pogodę (byłą, obecną, przyszłą). Prognoza pogody jest w tej chwili dostępna z kilku źródeł – gazety, radio, TV, Internet…Ważne jest, żeby umieć interpretować informacje  synoptyków, bo to one, w pierwszym rzędzie, będą decydować o wyborze naszego celu… Choć z drugiej strony nie traktujmy prognozy jak ewangelii.

Nawigacja

Przestudiujmy mapę rejonu, w którym zamierzamy działać. Zapoznajmy się z charakterystycznymi cechami terenu, stopniami nachylenia kluczowych stoków (podejścia pod ścianę/zejścia ze szczytu/przełęczy), niebezpiecznymi strefami, ogólnie drogą podejścia i zejścia. Załóżmy z góry na kompasie zamierzony kierunek (kurs), oszacujmy odległość (nawet w krokach), czas. Zanotujmy to wszystko nawet na kartce papieru.

Przewodniki

Stanowią podstawę dla większości z nas. Poza opisem dróg wspinaczkowych dobre przewodniki zawierają informacje o drodze podejścia (wraz z azymutem), o drodze zejściowej ze szczytu, a także o miejscach potencjalnie narażonych na zejście lawin.

Noclegi

Poza biwakiem w ścianie należałoby wziąć pod uwagę zabranie z sobą namiotu (byle nie „chińska dwójka”), jeżeli będziemy działać w rejonie znacznie oddalonym od schroniska.


Praca domowa

Udając się w jakiś rejon po raz pierwszy, musimy zebrać o nim tyle informacji, ile się da, oczywiście z uwzględnieniem panujących akurat warunków. Jest wiele źródeł, z których możemy pozyskać tego typu wiadomości – przewodniki, koledzy, sklepy wspinaczkowe, centrala pogotowia ratunkowego, ratownik dyżurny w schronisku, prognoza pogody. Wszystkie te informacje ułożą się szerszy obraz tego, co stać się może „tam w górze”. Prześledźmy pogodę w ciągu ostatniego tygodnia i nie polegajmy jedynie na prognozie na dzień następny. Przykładowo, jeżeli mamy do czynienia z mocno utwardzonym śniegiem, w dodatku pokrytym szrenią lodową, to jakikolwiek świeży opad uczyni stok niebezpiecznym (nawet, jeżeli temperatura wzrośnie), a więc ryzyko zejścia lawiny stanie się wysokie. I wcale nie musi to być jakiś ciężki opad śniegu. Niewielki wiatr może przenieść najlżejszy nawet puch na stronę zawietrzną stoku i zgromadzić tyle śniegu, żeby uczynić z niego pokaźnych rozmiarów lawinę. Szczególnie niebezpieczne mogą okazać się pola podszczytowe, dlatego łatwy teren nie powinien nas uśpić.

Zaplanujmy przybycie w rejon działania za dnia, abyśmy mogli zorientować się w szczegółach topograficznych i porównać je z tymi na mapie. Przypatrzmy się naszej drodze podejścia. Nie ma nic chyba bardziej irytującego (i złego) niż kręcić się w kółko w nocy i wyczekiwać świtu, żeby znaleźć ścieżkę. To strata cennego czasu i niezwykłe stresująca zabawa.
Jeżeli po raz pierwszy zamierzamy się wspinać w górach zimą, doradzałbym najpierw spacer w rejon, w którym zamierzamy działać i przećwiczenie paru technik w śniegu, w lodzie… To pozwoli nam „zgrać” się z górami i nabrać większej pewności, zwłaszcza w przypadku złej pogody. Załóżmy raki (uważając przy tym, żeby pomiędzy podeszwą buta a rakiem nie gromadził się śnieg) i pochodźmy w nich przez jakiś czas – w górę stoku, w dół, na skos, starając się jednocześnie nie wykręcać nogi w kostce. To pozwoli nam upewnić się, że nasze raki sprawują się tak, jak trzeba.

Pamiętajmy również o tym, żeby trzymać czekan w ręce bliższej stoku. Autoasekuracja w tym kontekście to także umiejętność zatrzymanie się w bezpiecznej pozycji po upadku na stoku śnieżnym (lodowo-snieżnym). Poćwiczmy ja trochę, pozorując upadek w każdej pozycji. Pozwoli nam to nabrać zaufania do siebie i nie wpadać w takich sytuacjach w panikę. Wybierzmy do ćwiczeń taki stok, po którym zjazd nie grozi wprasowaniem się samemu w śnieg albo wystrzeleniem jak z katapulty ze skały, której nie zauważyliśmy. Poćwiczmy też bez raków, ale zawsze pamiętając o kasku. Nauczmy się używania deadmana, budowy stanowiska z dwóch czekanów (w pozycji „T”) i konstruowania stanowisk w stoku śnieżnym lub śnieżno-lodowym z tzw. „grzyba”. Wykopmy w śniegu siedzisko, zaprzyjmy się dobrze nogami i poćwiczmy również asekurację statyczną (np. spod ramion). Nauczmy się także jak umieszczać rury lodowe– (jak je wkręcać w lód i jak je wykręcać) oraz używania śrub do traw (jak je wbijać i jak je wykręcać). Oczywiście osadźmy też trochę haków. Innymi słowy, tatrzański standard z nieocenioną „jedynką” na czele… czyli, bądźmy za pan brat ze swoim sprzętem. Idealnie byłoby, gdybyśmy mogli znaleźć jakiś ściek (lodospad) o różnym kącie nachylenia i poćwiczyć technikę front pointing (wspinaczkę na przednich zębach raków). Ze znalezieniem jakiegoś pionowego fragmentu lodospadu nie powinno być problemu. Przy wyższych lodospadach, dla bezpieczeństwa, warto powiesić wędkę. Można zacząć naukę techniki frontalnej najpierw bez czekanów, skupiając się tylko na pracy nóg; później z jednym czekanem, następnie z dwoma. Nauczmy się relaksować podczas wspinaczki, nie podnośmy w górę pięt (bardzo częsty błąd nowicjuszy), zamiast tego lekko je opuśćmy, Nie uderzajmy zbyt mocno w lód, ponieważ nie dość, że pochłania to mnóstwo energii, to ryzykujemy dotkliwym poobijaniem palców u nóg. Spróbujmy też nie uderzać zbyt mocno ostrzem czekana, lecz zwróćmy baczniejszą uwagę na pozycję ciała. To również dobry moment, żeby poćwiczyć wkręcanie i wykręcanie rur lodowych, a przy okazji sprawdzić, czy nasze pętle nadgarstkowe przy czekanach mają odpowiednią długość. Jeżeli będziemy mieć trochę więcej czasu, poćwiczmy technikę poruszania się w zespole dwuosobowym z użyciem krótkiej liny. Można wybrać stromy stok, łatwą grań czy drogę podejścia lub zejścia. Jeżeli jest to konieczne, więc np. w miejscach bardziej technicznych czy w wejściach do żlebu, zatrzymajmy się i zacznijmy asekurować. Jednoczesne poruszanie się w zespole wymaga czasu i cierpliwości, ale jest niezwykle istotne.



Nie zapominajmy jednak, gdzie jesteśmy. W grudniu czy w styczniu dni są krótkie, więc pomyślmy o powrocie o stosunkowo wczesnej porze – o ok. 15.00 zatrąbmy do odwrotu. Zimowa wspinaczka nie polega na mnożeniu trudności, ale na ich unikaniu. Jeżeli czujemy, że jesteśmy już gotowi do jakiejś zimowej drogi, wybierzmy taką, do której podejście nie jest ani zbyt długie, ani zbyt męczące. Tatry oferują bogactwo dróg o trudnościach w stopniu I–III, IV  – krótszych i dłuższych. Na początek wybierzmy drogę niezbyt trudną, niezbyt wymagająca i niezbyt długą. Szczególnie we wczesnych miesiącach zimy nie starajmy się robić dróg leżących poza granicami naszych możliwości.

Warunki zimowe potrafią kompletnie zmienić naturę wspinania letniego

Zimą musimy być dobrze zorganizowani. Nawet podczas podejścia możemy kilkakrotnie ściągać i ubierać kolejne warstwy ubrania....

Cały artykuł dostępny w  Górach, nr 02 (141) luty 2006

Tekst i zdjęcia: Krzysztof Treter

(kg)

KOMENTARZE
Nick *:
 k
Twoja opinia *:
 
Dodaj komentarz
 
 
 
Copyright 2004 - 2024 Goryonline.com